2010-12-27 02:49:44, zmodyfikowany: 2010-12-27 02:51:07 autor: raj
Kurwa. (za przeproszeniem, ale naprawdę nie mam już innych słów).
Wybrany po długim namyśle router do Internetu okazał się zawieszać co parę dni i trzeba go fizycznie resetować przez wyjęcie wtyczki z gniazdka.
Wybrany po jeszcze dłuższym namyśle i porównywaniu różnych modeli odtwarzacz DVD jest do dupy - daje tak głośny przydźwięk (gwizd) na wyjściu, że dyskwalifikuje go to całkowicie. Nawet przy stosunkowo niewielkiej głośności ten gwizd wyraźnie słychać na tle odtwarzanego dźwięku. Do tego ma tyle bugów w oprogramowaniu owocujących rozmaitymi niedogodnościami przy oglądaniu filmów, że głowa mała...
I na dobitkę kolejne filmy "ulotniły" mi się z płytek CD, o czym już pisałem kiedyś w innej notce. Żeby było już maksymalnie na złość, są to filmy, z którymi analogiczna sytuacja działa mi się już dwukrotnie (i za każdym razem musiałem je z trudem odzyskiwać i nagrywać ponownie na nowe płytki), i akurat filmy dość dla mnie ważne.
No naprawdę coś się na mnie uwzięło - akurat w tych sferach życia, które dla mnie są istotne dla jego jakości i stanowią dla mnie ważną wartość, systematycznie dostaję w łeb. Dlaczego nie był spieprzony router, który kupiłem do poprzedniego mieszkania, tego w którym nie czułem się u siebie i było mi tam źle, a w tym nowym, naprawdę moim, w którym wszystko ma być OK, trafił mi się syf? Dlaczego z odtwarzaczem DVD, który kupiłem do poprzedniego mieszkania, było wszystko w porządku, a tu mam dziadostwo?
No naprawdę cholery człowiek ma ochoty dostać w takiej sytuacji.