Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Seksizm i zarobki

2008-11-18   kategorie: społeczeństwo

"Gazeta Wyborcza" stawia w tytule pytanie "Czy opłaca się seksizm w pracy?" - omawiając wyniki badań amerykańskich psychologów dotyczących korelacji między poglądami na role kobiet i mężczyzn w życiu a wysokością zarobków. Okazuje się, iż mężczyźni o "seksistowskich" poglądach zarabiają w USA przeciętnie o 8,5 tysiąca dolarów rocznie więcej niż ich koledzy, którzy są za równouprawnieniem.

Stwierdzono zatem fakt takiej korelacji. Jak jednak powinno być wiadomo każdemu, kto ma jakie-takie pojęcie o badaniach statystycznych, fakt występowania korelacji między dwoma zjawiskami wcale nie oznacza, że istnieje między nimi jakikolwiek związek przyczynowo-skutkowy. To, że statystycznie rzecz biorąc "seksiści" zarabiają więcej od "nieseksistów", w żaden sposób nie uprawnia zatem do stwierdzenia, jakie znalazło się w pierwszym zdaniu artykułu, iż "badania amerykańskich psychologów dowiodły, iż wiara w równość płci się nie opłaca".

Nie dlatego bowiem owi "seksiści" zarabiają więcej, że mają takie, a nie inne poglądy, tylko dlatego - co zresztą wyjaśnili sami autorzy badań i wyjaśnienie to znalazło się w dalszej części artykułu - że psychologiczny profil stanowisk, na których dużo się zarabia, zdaje się współgrać z "seksizmem". Dużo zarobić można zazwyczaj tam, gdzie jest ostra konkurencja, rywalizacja, gdzie można zwyciężać i udowadniać, że jest się lepszym od innych. To wszystko cechy przypisywane tradycyjnie pojmowanej "męskości", której częścią jest także "seksistowska" postawa. A więc nie "seksiści zarabiają więcej", tylko "seksiści ciągną do stanowisk, na których można zarobić więcej". Różnica niby drobna, ale znacząca - bo wysokość zarobków jest tu związana ze stanowiskiem, a nie z poglądami osoby to stanowisko zajmującej. A że takie stanowisko "pasuje" zazwyczaj ludziom o określonych poglądach, to już inna sprawa... Chyba każda praca koreluje pozytywnie lub negatywnie z jakimiś określonymi cechami psychicznymi; zabijaka i awanturnik być może nada się na żołnierza, ale raczej nie na urzędnika. Nadwrażliwiec nie zostanie policjantem ani grabarzem. I tak dalej...

Co więcej - zgodnie ze znanym powiedzeniem że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" - możnaby się zastanowić, czy owi "seksiści" przypadkiem nie ukształtowali - a przynajmniej nie wzmocnili - w sobie owych "seksistowskich" postaw właśnie pod wpływem zajmowanego stanowiska i narkotycznego oddziaływania odnoszonych na tym stanowisku "sukcesów". Każdy taki "sukces" to przecież znakomita pożywka dla ego, które może nadymać się we własnych oczach pomniejszając zarazem wartość i znaczenie innych... Cytowani w artykule badacze pytali wszak badanych o ich aktualne poglądy - ale już nie o to, jakie te poglądy były w przeszłości, i nie doszukiwali się korelacji między zajmowanymi kolejno stanowiskami a ewentualną zmianą tych poglądów (no bo to już przecież byłoby zupełnie inne badanie, a współczesna nauka składa hołdy fragmentaryczności i wycinkowości). Jeszcze inne przypuszczenie może być takie, że świat dobrze zarabiających menedżerów na wysokich stanowiskach to jedna z niewielu enklaw, gdzie jeszcze dzisiaj może uchować się seksista (inną taką enklawą są zapewne środowiska typu "dresiarskiego" ;)) - wszędzie indziej jego poglądy nie mają szansy przetrwania w konfrontacji z rzeczywistością... Dlatego właśnie to środowisko stało się swoistym skansenem ludzi prezentujących seksistowskie poglądy - czyli inaczej mówiąc, dzięki temu, że dobrze zarabiają, mogą być seksistami. Prawda, że to niemal dokładnie odwrotny punkt widzenia od naiwnej interpretacji wyników badań zaprezentowanej w "Wyborczej"? Przy czym wcale nie twierdzę, że prawdziwy - jeden z możliwych.

Wynikające z opisanego badania fakty są faktami. Ich interpretacja jednak to zupełnie inna sprawa, i opisując je trzeba bardzo uważać, aby nie palnąć jakiejś bzdury. Tym razem dziennikarce "Wyborczej" najwyraźniej tekst wymknął się spod kontroli...

komentarze (0) >>>