Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Strzępy z gazet

2009-06-06, zmodyfikowana: 2009-06-10   kategorie: prywatne społeczeństwo

Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie przekonuje mnie akcja "Gazety Wyborczej" picia toastów "w rocznicę wolności" 4 czerwca i entuzjastyczne relacje, ile to tych toastów było. Niby fajny pomysł, ale jednak coś mi w nim nie gra... Może dlatego, że mimo wszystko jest to coś "odgórnie" inspirowane (co z tego, że nie przez władzę, tylko przez "czwartą władzę"?), może dlatego, że w ogóle nigdy nie odczuwałem potrzeby hucznego fetowania czegokolwiek i wznoszenia toastów, może dlatego, że mam alergię na wszelkie "bogoojczyźniane" pokazówki? Ale coś mi tu nie gra i choć głęboko doceniam znaczenie przemian z 1989 r., dzięki którym zamiast w kraju totalnego absurdu mogłem wreszcie zacząć żyć we względnej, ale jednak normalności, toastów z tej okazji - zwłaszcza publicznie - wznosić nie będę. Ani teraz, ani za rok, ani za następny i tak dalej, do czego namawiają panowie Pacewicz i Najsztub w dzisiejszej "Wyborczej". I kurczę, czemu ja im w głębi ducha życzę, żeby ta akurat inicjatywa im się nie udała...?

Z kolei w "Wysokich Obcasach", dodatku do "GW", w artykule o sterylizacji mężczyzn w USA czytam: "Co w końcu z lekko dziś zakurzonym, ale jednocześnie ciężkim bagażem amerykańskiej sterylizacji przymusowej? Czy w kraju, który 43 lata przed III Rzeszą zaczął sterylizować jednostki nieprzydatne, 'nieczyste genetycznie', a zaprzestał tego zaledwie 30 lat temu, nikt już o tym nie pamięta?". Jasna cholera. Czy polski umysł wiecznie musi odwracać się w stronę historii i każdą sprawę rozpatrywać w jej kontekście? Co ma do czyjejś indywidualnej decyzji poddania się sterylizacji fakt, że 30 lat temu państwo sterylizowało pewnych ludzi przymusowo? Mniej więcej na takiej samej zasadzie postępują obecnie w Polsce organizacje protestujące przeciwko budowie w miastach spalarni zwłok, "bo w Auschwitz były krematoria". Co ma piernik do wiatraka?

Jeżeli o mnie chodzi, nie miałbym żadnych oporów przed poddaniem się sterylizacji, gdyby była to jedyna możliwa metoda antykoncepcji. Nawet kiedyś dawno - jeszcze będąc nastolatkiem bez doświadczeń seksualnych - na serio o tym myślałem jako o czymś, co pozwoliłoby mi w przyszłych kontaktach erotycznych uwolnić się od konieczności "zabezpieczania się"... I nie przejmowałbym się przy tym ani żadnym kontekstem historycznym, ani irracjonalnymi obawami o "swoją męskość", jakie wspomniano w tym samym artykule omawiając reakcje wielu mężczyzn pytanych o to, czy zdecydowaliby się na sterylizację.

W tych samych "Wysokich Obcasach", w wywiadzie z nowo odkrytą - podobno bardzo dobrą - wokalistką Gabą Kulką (nie wiem, nie słyszałem), rzeczona wokalistka wygłasza w jednym zdaniu najtrafniejsze chyba podsumowanie feminizmu, jakie zdarzyło mi się czytać: "Feminizm to humanizm, tylko podzielony na pół". No właśnie - na pół. I dlatego nie zgadzam się już z dalszymi wnioskami, które Gaba Kulka z tego stwierdzenia wysnuwa, bo ja uparcie chcę, żeby nie było żadnego "na pół", tylko żeby była całość - i dlatego "na łamach" tej strony tak często czepiam się feministek...

I wreszcie na koniec o wydarzeniu, którym rzekomo w ostatnich tygodniach żył "cały Internet" (co tylko wskazuje, jak bardzo bzdurne są takie generalizacje: mnie to nie obeszło ani trochę). "Dziennik" (gazeta, której nie czytuję) w niewybredny sposób zaatakował zupełnie mi nieznaną - choć podobno powszechnie znaną - blogerkę Katarynę. Po czym wkrótce ogłoszono, że gazeta owa przestanie istnieć. Ja wiem, że to tylko zbieg okoliczności, rozmowy na temat likwidacji "Dziennika" - z tego co podają media - toczyły się od dawna, ale jednak trudno się nie uśmiechnąć patrząc na tę koincydencję. Jest to jednak jakieś ostrzeżenie dla dziennikarzy tradycyjnych mediów, aby wreszcie zaczęli traktować internetowe dziennikarstwo obywatelskie jako równego sobie partnera, bo inaczej mogą skończyć tak jak "Dziennik"... ;)

komentarze (2) >>>