Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Cholerne płyty CD!

2009-08-11   kategorie: praca

Problem, o którym chcę tu napisać, jest tak wkurzający, a do tego - jak wnioskuję z różnych rozmów - tak powszechny, że aż dziw bierze, dlaczego w sieci nie ma lawiny tekstów na ten temat? Chyba, że wszyscy poza mną uważają to za rzecz normalną i traktują płyty CD jako tymczasowy, krótkotrwały nośnik danych, z którego zapis znika po paru miesiącach...?

Ale mnie to po prostu nie pasuje. Jeżeli jakieś dane chcę gdzieś przechować na krótki czas i potem skasować, to do tego służą takie nośniki jak pen-drive czy płyta typu CD-RW. Płyty CD-R czy DVD(+/-)R po to są jednokrotnie zapisywalne, żeby nagrać na nich coś "raz na zawsze" - coś, co przeznaczone jest do długotrwałego przechowywania i z czego będziemy chcieli skorzystać kiedyś w przyszłości. Jaki sens ma nagrywanie na taką płytę czegoś, co za chwilę przestanie mi być potrzebne? Co potem zrobić z taką płytą, jak się jej pozbyć? Po co marnować plastik i zwiększać ilość niepotrzebnych śmieci?

Oto przykład: nie przepadam za systemem Windows, ale czasami jestem zmuszony zainstalować czy przeinstalować go na jakimś komputerze. Jak wie chyba każdy, "goły" system Windows - w przeciwieństwie np. do różnych dystrybucji Linuksa - praktycznie nie nadaje się do użytku; pozbawiony jest mnóstwa drobnych, a niemal niezbędnych narzędzi takich jak czytnik do PDF-ów, kodeki do odtwarzania różnych formatów multimediów, archiwizatory, porządna przeglądarka plików graficznych taka jak np. IrfanView itd. itp. - o przyzwoitej przeglądarce WWW i programie pocztowym nie wspominając. Dorzućmy do tego różne Microsoftowe rozszerzenia i biblioteki takie jak DirectX czy .NET, wymagane obecnie przez coraz większą liczbę programów. Każdorazowe ściągnięcie tego wszystkiego z kilkunastu czy kilkudziesięciu różnych stron w Internecie (zakładając, że w ogóle z danego komputera mamy dostęp do sieci) i zainstalowanie zajmuje - bywa - znacznie więcej czasu niż instalacja samego systemu. Spreparowałem więc sobie kilka lat temu płytkę instalacyjną zawierającą zestaw takich najbardziej przydatnych programików, aby mieć wszystko pod ręką i długo nie szukać. Niektóre z nich przy tym to już unikaty - bardzo interesujące narzędzia, które już znikły z sieci (np. strona autora przestała istnieć) albo dostępne są tylko ich nowe wersje, przeładowane tonami zbytecznych funkcji, podczas gdy stara wersja była lekka i prosta i robiła dokładnie to, co trzeba... Korzystałem z tej płyty przez te kilka lat parokrotnie. Wczoraj potrzebowałem skorzystać z niej znowu - i kicha. Ponad połowa plików nie daje się odczytać. I niestety nie pierwszy to taki przypadek w moim życiu... :(

Używam wyłącznie markowych - więc teoretycznie niby porządnych - płyt (po no-name'ach z supermarketu za 80 groszy sztuka trudno spodziewać się trwałości - często nie nadają się do odtworzenia nawet bezpośrednio po nagraniu), nagrywanych nie szybciej niż 16x, ale nawet z nich zapis potrafi bardzo często "wyparować" po 2-3 latach. Może wszyscy - tak jak pisałem powyżej - się do tego przyzwyczaili - ot, kupuje się jakąś byle jaką płytkę za wspomniane 80 groszy, coś na niej nagrywa, korzysta z tego przez chwilę póki jest potrzebne, a za pół roku płytka i tak będzie do wyrzucenia. Tylko że ja wciąż jeszcze pamiętam bombastyczne zapewnienia z czasów, kiedy płyty CD dopiero wchodziły na rynek, o niewiarygodnej wręcz trwałości tego nośnika. Producenci prześcigali się w deklaracjach, że wprawdzie nikt jeszcze tego "na własnej skórze" nie sprawdził, bo technologia jest bardzo młoda, ale ze wszelkich badań wynika, że zapis na CD powinien przetrwać te minimum 50 lat, w przeciwieństwie do nośników magnetycznych, które się rozmagnesowują, itd. itp. I co? I nico. Nośnik magnetyczny wciąż okazuje się najtrwalszy, a najpewniejszą metodą długotrwałego przechowywania danych jest chyba dzisiaj jedynie zakup przenośnego dysku twardego o dużej pojemności. Z dysków zapis jakoś (na szczęście) sam nie znika...

Za czasów, kiedy w powszechnym użyciu były dyskietki, równie powszechnie traktowano je jako nośnik bardzo niepewny - znałem wiele osób, które mając nagrać coś na dyskietkę, dla pewności robiły od razu dwie kopie, w razie gdyby zapis nie chciał się odczytać. Prawdą jest, że dyskietki często ulegały awarii, ale przy przechowywaniu w przyzwoitych warunkach (a nie np. ciągłym noszeniu w torbie) ich trwałość była nieporównywalnie wyższa od trwałości obecnych płyt. Mam w domu kilkanaście paczek dyskietek z "dawnych czasów" - rzadko, ale czasem do nich sięgam, bo okazuje się że są tam np. różne stare materiały, których nie ma już nigdzie indziej... Z odtworzeniem zdecydowanej większości nie ma żadnych problemów - jak do tej pory tylko jedna z tych dyskietek mi się rozmagnesowała. Dzisiejsze płyty CD trzeba byłoby nagrywać chyba od razu w co najmniej trzech kopiach, żeby mieć jakie-takie prawdopodobieństwo odtworzenia zapisu po paru latach...

Co więcej, do dzisiaj mam w domu płytki CD sprzed lat około dziesięciu. Nawet no-name'y z tamtego czasu sprawują się do dziś doskonale i dają się odczytać bez najmniejszych problemów. Jak widać, kiedyś dało się produkować dobre nośniki... Dlaczego nie da się dzisiaj?

Ja wiem, masowa produkcja, obniżka kosztów, ale... płytka naprawdę nie musi kosztować 80 groszy. Owszem, niech sobie będą i takie, dla masowego klienta, który potrzebuje płytki "na chwilę" i potem wyrzuci ją do kosza. Ale niech jakiś producent wypuści na rynek płytki nawet i po 5 zł sztuka, ale za to z gwarancją, że zapis na nich przetrwa może i nie 50, ale choćby te 20 lat... Z chęcią te 5 zł za taką płytkę zapłacę. I myślę, że nie tylko ja jeden. Dlaczego wciąż nikt nie chce zrobić na tym biznesu? Przecież nie trzeba do tego badań, nie trzeba nic nowego wynajdywać - wystarczy produkować płytki taką technologią, jak 10 lat temu...

A na razie pozostaje się wkurzać, kiedy okazuje się, że kolejna płytka z potrzebnymi rzeczami wyjęta z półki nie działa... :(

komentarze (0) >>>