Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Mężczyźni mają gorzej?

2009-11-01   kategorie: prywatne społeczeństwo kobiety

Idąc za rynkowym trendem, podobnie jak wiele innych gazet i czasopism, także polski Newsweek wydał dodatek przeznaczony dla kobiet. Jednak w odróżnieniu od większości publikacji tego typu, odważył się uczynić wyłom w jednolitej konwencji, w jakiej zwykle przedstawiana jest w nich sytuacja kobiet - jako grupy osób dyskryminowanych przez patriarchalne społeczeństwo, którym wiatr w oczy wieje i w ogóle zawsze mają gorzej.

W zamieszczonym w ostatnim numerze tego dodatku felietonie Magdaleny Miecznickiej "Piotruś Pan i pani Dulska" autorka zauważa, że w Polsce powszechnie panuje w tej sprawie "podwójna iluzja", gdyż "ani patriarchat u nas silny, ani nasze kobiety biedne - tylko wszystkim się ciągle tak wydaje". Dziwi się też, dlaczego feministki "z takim uporem oskarżają instytucję rodziny o wszystkie nieszczęścia polskich kobiet, skoro jej rola jest całkiem odwrotna - jeśli mężczyźni ledwo u nas zipią pod kobiecym obcasem, to właśnie dzięki sile rodziny". Zdaniem pani Magdy - z którym trudno się nie zgodzić - "mimo dziarskiego pohukiwania jednego czy drugiego samozwańczego macho oraz lamentu feministek nad sytuacją kobiet, w Polsce kobiecość całkowicie wygrała batalię w dziedzinie relacji międzyludzkich". Kobiecość zaś w tym kontekście oznacza przede wszystkim "wywyższenie rodziny".

O ile bowiem feministki zawzięcie walczą o to, aby kobiety mogły bez przeszkód realizować się zawodowo, robić kariery w biznesie, w polityce (słynna sprawa parytetów...), to w sposób oczywisty widać, że dla zdecydowanej większości polskich kobiet są to wartości drugorzędne - "też" ważne, ale tylko "przy okazji". Na pierwszym miejscu i tak stawiają one rodzinę (dowodem na to chociażby gwałtowny wybuch popularności Partii Kobiet, której program właśnie wokół spraw "okołorodzinnych" się koncentruje) - i jeżeli musiałyby wybierać między pracą zawodową i rodziną, raczej zrezygnowałyby z tej pierwszej na rzecz tej drugiej.

Tę hierarchię wartości ochoczo podchwytuje oczywiście prasa kobieca, która na tej podstawie wbija kobietom do głowy (a przy okazji i mężczyznom, którzy też czytują te pisma) swoją wersję feminizmu, sprowadzającą się - najprościej mówiąc - do tego, że mężczyzna ma chcieć tego, czego chce kobieta (czyżby w rekompensacie za "wielowiekowe kobiece krzywdy"?) Skoro dla kobiety najważniejsza jest rodzina, to dla "nowoczesnego", "partnerskiego" mężczyzny też ma być ona najważniejsza. Ma dążyć do małżeństwa i spłodzenia dzieci, a gdy już to uczyni, to wspierać kobietę w obowiązkach domowych i wychowaniu tychże dzieci (czytaj: przejmować na siebie większość obowiązków z tym związanych). Najwyższą radość ma mu sprawiać zabawa z potomstwem, rodzinne spacery, wakacje i inne tego rodzaju formy familijnego spędzania czasu. Kobieta oczywiście rezerwuje sobie przy tym prawo do własnych przyjemności i realizacji własnych potrzeb - wyjść z koleżankami, nowych ciuchów, firmowych wyjazdów integracyjnych, może czasami nawet jakiegoś niewinnego flirtu, bo przecież jest kobietą nowoczesną i niezależną i nie da z siebie zrobić kury domowej - od domu i dzieci trzeba czasem odpocząć i zadbać o siebie... Jeżeli jednak zajmowanie się rodzinnymi obowiązkami nie przyprawia mężczyzny o stan upojenia szczęściem i odważy się napomknąć także o swoich potrzebach i przyjemnościach, to już jest egoistą, nie rozumie co to jest partnerstwo, hołduje tradycyjnemu patriarchalnemu podziałowi ról, chciałby tylko siedzieć przed telewizorem i nic nie robić, a wszystko zepchnąć na żonę, i w ogóle jest niepoważny i niedojrzały do bycia mężem i ojcem... Nawet jeżeli nie usłyszy tego bezpośrednio od swojej partnerki, to "świadomość zbiorowa" kobiet, ustami popularnej prasy, wyda na niego taki właśnie wyrok. Jak pisze w zakończeniu swojego tekstu Magdalena Miecznicka: "U nas każdy serial bez wahania potępi takiego mężczyznę jako szuję bądź niedojrzałego głupka (czy ktoś się kiedyś zastanawiał, dlaczego podstawową cechą polskiego mężczyzny jest niedojrzałość, podczas gdy Polki od niemowlęctwa są dorosłe?), a samowystarczalność i wolność zmieszczą się co najwyżej na liście cech syndromu Piotrusia Pana." A podobno to kobiety wiecznie mają gorzej...

Martwi mnie jednak jedna sprawa. Choć niby nie powinno się nikogo oceniać po wyglądzie, to jeżeli ktoś decyduje się zilustrować swój tekst takim, a nie innym zdjęciem przedstawiającym swoją osobę, to domniemywać należy, że świadomie chce przez to przekazać taki, a nie inny swój wizerunek - a to już oceniać można. Zaś poza i wyraz twarzy pani Magdaleny na zdjęciu zamieszczonym obok jej tekstu wyraża - przynajmniej w moim odbiorze - to, że wszystko, o czym pisze, ma głęboko "gdzieś" i tak naprawdę nic jej to nie obchodzi. I że cały ten tekst to tylko sztuczna poza - taka sama, jak ta przyjęta na zdjęciu. W kontekście przekazanych w tekście wniosków, naprawdę dość istotnych (niezależnie od rzeczywistych intencji piszącej), a przy tym wyraźnie niedoreprezentowanych w polskiej opinii publicznej - szkoda...

komentarze (0) >>>