Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Skakanie nad trupem

2011-05-05   kategorie: społeczeństwo

Nie miałem najmniejszego zamiaru pisać tu o zabiciu Osamy bin Ladena, niestety ten temat wciska się ze wszystkich portali internetowych gorzej niż katastrofa smoleńska ;) i po prostu zmusza do tego, żeby zająć wobec niego jakieś stanowisko.

Całkowicie zgadzam się z opinią socjologa Macieja Gduli, że reakcje, jakie obecnie obserwujemy na świecie, są przejawem "tradycji plemiennej" i prymitywnej żądzy zemsty. Jest jednak jeszcze jeden aspekt sprawy, o którym żadne media zdają się nie wspominać. Nikt chyba w dzisiejszych czasach nie jest już na tyle naiwny, żeby sądzić, że zwalczyć jakąkolwiek strukturę, organizację, instytucję można poprzez zabicie człowieka, który formalnie tej instytucji przewodzi. Czy Stany Zjednoczone upadłyby, gdyby zabito Baracka Obamę? Czy państwo polskie przestało istnieć, kiedy Lech Kaczyński zginął w Smoleńsku? Czy śmierć Billa Gatesa zniszczyłaby imperium Microsoftu? Więc dlaczegóżby zabicie bin Ladena miałoby być - jak to usiłuje przedstawiać amerykański rząd i media - druzgocącym zwycięstwem nad Al-Qaedą, która jest zapewne wewnętrznie zorganizowana nie gorzej niż wymienione wcześniej twory, i równie zdolna do funkcjonowania po śmierci swego przywódcy (zapewne i tak tylko nominalnego)?

Realnie rzecz biorąc, śmierć Osamy nie będzie miała żadnego wpływu na stopień zagrożenia terrorystycznego - a jeżeli będzie jakiś miała, to raczej negatywny, bo Al-Qaeda zapewne już szykuje jakąś zemstę... Jest to tylko pokazówka dla - za przeproszeniem - ciemnej masy, i niestety przykro patrzeć na to (i to jest chyba najsmutniejsze w całej tej sprawie), jak ogromna ilość ludzi daje się złapać na lep owej pokazówki i cieszy się nad trupem, dając sobie wmówić, że stało się coś ważnego, że "świat wkroczył w nowy etap" i temu podobne bla-bla.

A stało się tylko tyle, że po raz kolejny pokazano światu, że jeżeli jest się dużym i silnym, to można z premedytacją zabić człowieka - co z tego, że zbrodniarza? - bez sądu i procesu, aby chełpić się tym na cały świat. I że ma czelność się tym chełpić laureat - o ironio - pokojowej nagrody Nobla (co za niepełnosprawny umysłowo w ogóle dał tę nagrodę szefowi państwa prowadzącego tyle wojen?). Gdyby miał choćby cień honoru, to w tej sytuacji powinien publicznie zrzec się tej nagrody. Gdyby miał choć cień wstydu, to przynajmniej udawałby, że tak naprawdę nie chciał, aby bin Laden został zabity, tylko schwytany, ale "tak jakoś wyszło". Ale niestety nie ma ani jednego ani drugiego, więc będzie dalej tylko bezczelnie uśmiechać się do swoich wyborców - grunt, że śmierć terrorysty podbiła mu słupki popularności, więc reelekcję pewnie ma w garści... Ale o tym wszystkim wiadomo nie od dziś, co nie przeszkadza i tak tym, którzy teraz skaczą nad trupem, bić czołem przed rządem USA przy każdej okazji, niezależnie od tego ile jeszcze antywolnościowych ustaw w rodzaju "Patriot Act" ten wprowadzi...

No to miłego bicia czołem...

PS. Oczywiście piszę to wszystko zakładając, że wiadomości o zabiciu Osamy są prawdziwe - bo równie prawdopodobne jest to, że nie żyje on już od dawna, a tylko teraz z jakichś swoich politycznych powodów władze USA zdecydowały się zrobić z tego news...

komentarze (1) >>>