Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Siedem miksów i covery cztery, czyli muzyka z recyklingu :)

2011-11-29, zmodyfikowana: 2011-11-30   kategorie: muzyka

Od jakiegoś czasu furorę w Internecie robi teledysk pod tytułem "Psychosocial Baby". Teledysk specyficzny, ponieważ jest to znakomicie wykonany - zarówno w sferze dźwiękowej, jak i wizualnej - montaż dwóch utworów należących do krańcowo odmiennych gatunków muzycznych - piosenki idola nastolatek Justina Biebera "Baby" oraz "Psychosocial" death-metalowego zespołu Slipknot. Najciekawsze jest to, że każdy z tych utworów pojedynczo jest niezbyt "słuchalny" (to oczywiście moja opinia), natomiast ich miks brzmi zadziwiająco atrakcyjnie w porównaniu z oboma "oryginałami" - autor miksu sporo się musiał natrudzić, aby wybrać najciekawsze brzmieniowo fragmenty obu nagrań...

Tego rodzaju miksów dwu piosenek można oczywiście znaleźć w Internecie o wiele więcej, jedne lepsze, inne gorsze - ten niewątpliwie jest jednym z najbardziej udanych, niemniej udało mi się trafić jeszcze na kilka wartych zainteresowania:

Lady Judas, czyli "Judas" Lady Gagi i "Painkiller" zespołu Judas Priest połączone ze sobą w sposób niemal doskonały... To jest chyba jeszcze lepsze niż "Psychosocial Baby", i podobnie jak w przypadku tego ostatniego, autorowi miksu udało się tutaj uzyskać efekt muzyczny ciekawszy od każdego z utworów z osobna.

The Final Teen Spirit, czyli Europe - "The Final Countdown" plus Nirvana - "Smells Like Teen Spirit"

GhostBADsters - czyli "Bad" Michaela Jacksona skrzyżowane z piosenką z filmu "Ghostbusters"

Rapture Riders, czyli The Doors - "Riders on the Storm" plus Blondie - "Rapture". Strona wizualna tego klipu nie jest najlepsza, ale muzycznie jest bez zarzutu. Dla mnie dodatkowym atutem tego miksu jest to, że ponieważ nigdy szczególnie nie interesowałem się zespołem Blondie i jego twórczością, prawdziwym zaskoczeniem dla mnie było usłyszenie wokalistki tego zespołu, Debbie Harry, rapującej - i to całkiem miło dla ucha :).

Tutaj także obraz (a zwłaszcza jego synchronizacja z dźwiękiem) może pozostawiać sporo do życzenia, ale w warstwie muzycznej mamy wręcz genialny miks "We Can Work It Out" Beatlesów z nieznanym mi niestety utworem Jamesa Browna. (niestety, zachowała się wyłącznie wersja dźwiękowa - niech szlag trafi "obrońców praw autorskich"!)

Like Jesus Or Not - Madonna "Like It Or Not" plus Depeche Mode "Personal Jesus". Ani za Madonną, ani za Depeszami specjalnie nie przepadam, ale ten klip to mistrzostwo montażu - nie znając wykonawców ani utworów można byłoby zupełnie śmiało przypuszczać, że jest to fragment jednego koncertu... I znowu jest to lepsze od każdego z utworów pojedynczo...

(I prócz zapowiadanych siedmiu jeszcze miks bonusowy. Utworów odległych w czasie o niemal 60 lat: "15 Step" Radiohead plus "Take Five" słynnego jazzmana z lat 50. i 60. Dave'a Brubecka i jego zespołu. Niesamowity pomysł...)

Trzeba tu koniecznie dodać, że ludzie tworzący takie cudeńka są oczywiście dla wytwórni płytowych i występujących w ich imieniu "obrońców praw autorskich" wstrętnymi piratami i złodziejami, których trzeba ścigać i zamykać w więzieniach (w USA miały już miejsce przypadki aresztowań twórców tego typu montaży). A gdyby chcieli zrobić swoje miksy legalnie, wytwórnie płytowe zaśpiewałyby im tak bajońskie sumy za prawo wykorzystania ich cennej "własności intelektualnej", ze nigdy w życiu by ich nie było na to stać. I niech mi ktoś jeszcze raz powie, że system praw autorskich w jego obecnej wersji chroni artystów, służy rozwojowi kultury i temu podobne głodne kawałki...

Ulepszyć nijaki utwór można nie tylko miksując go z innym. Czasami wystarczy po prostu... dobrze go zagrać i zaśpiewać ;). Zastanawiam się, dlaczego gwiazdy z pierwszych miejsc list przebojów, w które wytwórnie płytowe pompują masę pieniędzy - a więc teoretycznie powinny mieć do dyspozycji najlepszych aranżerów, inżynierów dźwięku itp. - często brzmią tak blado i nieciekawie, a gdy ten sam utwór weźmie w swoje ręce muzyk-amator dysponujący skromnymi środkami, potrafi się okazać, ze tak naprawdę jest to całkiem przyzwoita kompozycja - trzeba tylko umieć wydobyć jej zalety...

Kilka takich ciekawych coverów ma na swoim koncie Polak, Piotr "Traq" Traczyk. Blisko dziesięć lat temu z kolegami z zespołu Vara nagrał interesującą - chociaż w założeniu parodystyczną, ale stanowiącą jednak kawałek solidnej muzyki - wersję utworu popularnej wtedy Britney Spears "Oops I did it again". Niedawno zaś z wokalistką Karoliną Półtorak zrealizował (już całkiem na poważnie) cover piosenki innej, obecnie modnej, gwiazdy - "Paparazzi" Lady Gagi. Słucha człowiek tego i myśli sobie: przecież to są całkiem niezłe piosenki! To czemu w oryginale brzmią tak beznadziejnie?

Absolutnym mistrzostwem coverów przebojów znanych gwiazd jest jednak to, co robi zespół o nazwie The Baseballs. Ta niemiecka grupa specjalizuje się w przerabianiu współczesnych popowych przebojów w stylu rock'n'rolli z lat 50. - w tym stylu się też ubierają, czeszą i realizują swoje teledyski, które wyglądają jak żywcem wyjęte ze starych filmów. Kiedy usłyszałem ich wersję piosenki Rihanny "Umbrella", byłem w autentycznym szoku. A okazuje się, że to jeszcze nie wszystko co potrafią. Oto w ich wykonaniu wiązanka (czyli tzw. medley) kilku współczesnych tanecznych przebojów. No, przy takim wykonaniu to ja rozumiem, że można się bawić...

I na tym kończę, ale zachęcam do poeksplorowania produkcji tego sympatycznego zespołu - to naprawdę duża przyjemność!

komentarze (2) >>>