Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Po katastrofie

2012-03-05   kategorie: prywatne społeczeństwo Czysta Kraina

Ostatnią sobotę i niedzielę przesiedziałem na odosobnieniu w ośrodku zen, a po powrocie do domu byłem zbyt zmęczony, aby zaglądać na serwisy informacyjne w Internecie. Stąd też ominęła mnie wiadomość o katastrofie kolejowej na linii Kraków-Warszawa. Dziś rano jadąc do pracy zdziwiłem się widokiem flag narodowych na autobusach komunikacji miejskiej. Pomyślałem sobie: czyżby coś się stało? Ktoś umarł? Ale w pracy, jak to w pracy: po przyjściu od razu wpada się w wir obowiązków, nie myśli się o innych sprawach... Dopiero przed chwilą korzystając z luźniejszej chwili wziąłem do ręki aktualną gazetę i dowiedziałem się o tym, co zdarzyło się pod Szczekocinami.

Pisząc te słowa mam łzy w oczach i nie mogę się uspokoić. Odczuwam głębokie współczucie dla wszystkich, którzy znaleźli się w tych pociągach. Ktoś powiedział, że w ciągu kilku dni ginie i zostaje rannych w wypadkach drogowych więcej osób, niż w tej katastrofie. No ale co z tego? Czy to znaczy, że nie należy się przejmować ani jednymi, ani drugimi? Akurat ta katastrofa mną prawdziwie wstrząsnęła. Może dlatego, że w przeciwieństwie do samolotów, o których katastrofach zwykle jest bardzo głośno, z pociągów korzystam dosyć często, i bardziej jestem w stanie postawić się w sytuacji pasażera pociągu niż samolotu. Kolej jest zresztą bardzo mi bliskim środkiem transportu, w porównaniu zarówno z samochodem, jak i samolotem znacznie bardziej przyjaznym dla środowiska, a tym samym i dla człowieka. Może dlatego, że katastrofy kolejowe tego rodzaju są ogromną rzadkością. Rozumiem, że pociąg może się wykoleić, ale czołowe zderzenie? Wciąż zadaję sobie pytanie: jak to możliwe, że dwa pociągi jadące w przeciwne strony znalazły się na jednym odcinku? System blokady kolejowej, który ma zapobiec takim sytuacjom, opracowany wiele lat temu, jest tak banalnie prosty, że wydaje się wręcz niemożliwe, że może zawieść. Jak to się stało, że zawiódł? A może dlatego, że jest to taka sytuacja, w której człowiek znajdujący się w takim pociągu nie może nic zrobić - w sytuacji np. wypadku drogowego można próbować się jakoś ratować, uciekać - przynajmniej tak nam się wydaje, że coś możemy zrobić, mamy jakiś wpływ na to, co się dzieje. Nawet w przypadku katastrofy lotniczej pilot do ostatniej chwili może próbować ratować maszynę. Tu w zasadzie można tylko obserwować, jak zbliża się śmierć...

Cóż, jak to mówi mistrz zen, zła sytuacja jest dobrą sytuacją. Tym wszystkim, którzy zginęli w katastrofie, życzę lepszego odrodzenia i odśpiewam za was Dżidżiang Bosal. Tym, którzy zostali ranni, cierpią, życzę przekroczenia bramy cierpienia i zyskania dzięki wglądowi we własne cierpienie lepszego wglądu w otaczający nas świat. Wysyłam do was wszystkie moje dobre myśli i kłaniam się. Tyle mogę dla was zrobić.

komentarze (2) >>>