Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Je suis Michał Rachoń

2015-01-09   kategorie: nowości społeczeństwo

W cieniu przerażającej masakry rysowników w redakcji francuskiego tygodnika, zaledwie dzień później w Polsce miał miejsce inny publiczny akt przemocy wobec dziennikarza. Oczywiście pod względem brutalności nie można porównywać okrutnego zabójstwa do "zaledwie" wyrzucenia kogoś siłą z konferencji prasowej, niemniej jednak co do idei te wydarzenia mają ze sobą bardzo wiele wspólnego. W jednym i w drugim przypadku zaatakowano przedstawicieli prasy za ich "niewygodne" wypowiedzi; w jednym i w drugim przypadku wypowiedzi te można było uznać za mocno prowokujące i uznać, że zaatakowani dziennikarze "sami się o to prosili"; w jednym i w drugim przypadku za atakiem stały osoby uważające się za nietykalne "święte krowy", których krytykować ani wyśmiewać się z nich nie wolno.

Jest jednak poważna różnica. O ile z zabitymi rysownikami "Charlie Hebdo" solidaryzuje się niemal bez wyjątków cała prasa na świecie, publikując wczoraj czarne okładki i specjalne rysunki, o tyle o wyrzuconym z konferencji prasowej Jerzego Owsiaka Michale Rachoniu przedstawiciele polskich mediów mówią, że jego zachowanie upoważnia do "potraktowania go nie jako profesjonalnego pracownika mediów, ale awanturnika czy wręcz cynicznego skandalisty". Zaś komentarze pod podlinkowanym artykułem jako żywo przypominają nienawistne komentarze wobec lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego po nagonce rozpętanej przez ministra Bartosza Arłukowicza.

Przed masakrą w Paryżu nie słyszałem o tygodniku "Charlie Hebdo" (jak pewnie wiele osób), ale po obejrzeniu przykładowych rysunków z tego tygodnika uważam, że jak najbardziej można byłoby redaktorów tego pisma również określić mianem "awanturników i cynicznych skandalistów" - rysunki są w większości nieśmieszne i po prostu chamskie. To jednak nie daje nikomu prawa do zabijania ich autorów, tak samo jak nikt i nic nie daje Jerzemu Owsiakowi prawa do wyrzucania siłą z konferencji prasowej dziennikarza zadającego "prowokacyjne" i niewygodne dla Owsiaka pytania.

Napiszę tutaj wyraźnie: osobiście NIE ZNOSZĘ tzw. "prawicowych" mediów typu TV Republika, Gazeta Polska, czy portale typu niezalezna.pl albo wpolityce.pl (nie wspominając już o "czołowych" mediach tej grupy skupionych wokół Tadeusza Rydzyka). W mojej opinii są one zdecydowanie bardziej zakłamane i manipulatorskie niż media tzw. "głównego nurtu". Kiedykolwiek czytam cokolwiek na ich stronach internetowych, widzę jedynie masę kłamstw, przeinaczeń, manipulacji i nienawiści, a wszystko obliczone na doraźny polityczny cel, jakim jest dyskredytowanie ekipy rządzącej związanej z PO (tak jakby ci, których proponują "prawicowe" media w ich zastępstwie, byli w czymkolwiek lepsi). Niemniej jednak w państwie, w którym panuje wolność słowa, nawet takie media mają prawo do istnienia (w końcu nawet i tam w zalewie tego całego bagna trafi się czasem jakaś wartościowa publikacja), a jeżeli komuś nie podobają się ich działania, może dać temu wyraz w jedyny dopuszczalny sposób - nie czytając/nie oglądając ich samemu i nie propagując ich oraz poglądów tam przedstawianych.

Jeśli ktoś natomiast organizuje konferencję prasową, która z założenia polega na tym, że odpowiada się na pytania obecnych na takiej konferencji dziennikarzy, to powinien być przygotowany na odpowiadanie na te pytania. Wszelkie pytania. Jeżeli nie jest na to gotowy, niech nie organizuje konferencji. Usuwaniem z konferencji dziennikarza zadającego pytania "niewygodne", zbywając wcześniej jego pytanie i wyśmiewając reprezentowaną przez niego redakcję głupawym filmikiem, wystawia tylko sobie samemu jak najgorsze świadectwo.

Niestety, jest faktem bezspornym, że Jerzemu Owsiakowi od jakiegoś czasu tzw. woda sodowa uderzyła do głowy i uznał się za człowieka będącego poza wszelką krytyką. Jego "wyznawcy" - bo ludzie ci traktują go niemal jak świeckiego świętego i obiekt quasi-religijnego kultu - dzielnie mu w tym sekundują i na forach internetowych plują jadem na wszystkich, którzy ośmielą się Owsiaka w czymkolwiek skrytykować, za jedyny argument mając ilość sprzętu, jaki WOŚP podarowała szpitalom. Co nie ma nic do rzeczy - choćby tego sprzętu były nie wiem jakie góry, ma się to nijak do personalnej oceny postępowania Owsiaka i jego osoby.

Kiedyś dawno, kiedy WOŚP dopiero się zaczynała, lubiłem i ceniłem Owsiaka za to, że działalności charytatywnej - która przed Owsiakiem, czego może już wiele osób nie pamięta, była podejmowana w zasadzie wyłącznie ze śmiertelną powagą i smutną twarzą - dał inną twarz: że udało mu się "nakręcić" ludzi do tego, aby wspólnie się bawić, a przy okazji zbierać pieniądze na jakiś szczytny cel. I tak naprawdę głównie za to - nie za ilość pieniędzy, jaką zbierał na szpitale. Ale to było - jak mówi popularne powiedzenie - "dawno i nieprawda". WOŚP stała się ofiarą własnego sukcesu, rozrosła się ponad miarę. To już nie jest ta spontaniczna, żywiołowa akcja co kiedyś, stała się wielką machiną i obrosła swoistym psychicznym przymusem brania w niej udziału (podobnie jak w znacznie szybszym tempie stało się z o wiele młodszą "Szlachetną Paczką", której z tego samego powodu - powszechnej hucpy, jaka jest tworzona wokół niej - nie lubię). W tym kontekście Owsiak wydzierający się corocznie nienaturalnie rozemocjonowanym głosem w trakcie finału wygląda już po prostu żałośnie. Jak człowiek, który jest zdecydowanie niedostatecznie dojrzały do kierowania przedsięwzięciem o takiej skali. I jak udowadnia swoimi ostatnimi zachowaniami - a przede wszystkim reakcjami na zarzuty dotyczące rzekomego wykorzystywania pieniędzy WOŚP na własne potrzeby (o co właśnie pytał wyrzucony z konferencji dziennikarz) - takim właśnie niedojrzałym człowiekiem jest. Człowiek dojrzały i nie mający sobie nic do zarzucenia przedstawiłby po prostu rzeczowe argumenty, które wykazałyby czarno na białym bezsens kierowanych przeciwko niemu zarzutów (o ile faktycznie są one bezpodstawne). Tymczasem Owsiak kręci, odmawia udostępnienia sądowi dokumentów finansowych, o które ten sąd prosi, w trakcie trwania procesu sądowego zamyka w pośpiechu jedną firmę i rejestruje w jej miejsce drugą, zasłania się bzdurnymi stwierdzeniami iż "jest to jego prywatna sprawa", a w ostateczności skonfrontowany z niewygodnymi pytaniami traci nerwy, zaczyna obrażać zadającego pytania dziennikarza i w końcu każe wyrzucić go z sali.

I tutaj główne media prezentują stronniczość i hipokryzję na miarę tych "prawicowych". Zostało w sposób ewidentny złamane prawo i dobre obyczaje - po pierwsze, Michała Rachonia z sali wyrzucili jacyś "dresiarze", prawie na pewno nie będący ochroniarzami (pracownicy ochrony są zwykle odpowiednio ubrani i mają identyfikatory pozwalające jasno określić, z kim mamy do czynienia), po drugie, nawet gdyby byli to prawdziwi ochroniarze, nie mają prawa stosować przemocy fizycznej wobec osoby, która sama takiej przemocy nie stosuje i swoim zachowaniem nie stwarza zagrożenia - mogą co najwyżej zatrzymać taką osobę i wezwać policję dla rozstrzygnięcia sprawy. Jednak media zamiast na tym, skupiają się na "prowokacyjnej" postawie Rachonia i na tym, że rzekomo swoim zachowaniem "przekroczył granice etyki zawodowej dziennikarza". Przypomina to jako żywo zachowanie chociażby "Gazety Wyborczej" w trakcie niesławnej "afery taśmowej", kiedy to zamiast skupić się na skandalicznej - i to nie z powodu używanych "brzydkich słów" - treści nagranych rozmów, gazeta ta wolała skupić się na nielegalności podsłuchów i z tego powodu odsądzać od czci i wiary osoby, które tych podsłuchów dokonały, jak również dziennikarzy, którzy je opublikowali. Tu mamy do czynienia z taka samą postawą - zamiast zwrócić uwagę na skandaliczność działania Owsiaka (która byłaby tak samo skandaliczna niezależnie od tego, jakie pytania zadawałby dziennikarz), obwinia się usuniętego z sali dziennikarza - o to, że prowokuje, że chce zdyskredytować Owsiaka i jest częścią "brutalnego ataku na WOŚP" (czy nie przypomina to aby powtarzanych jak katarynka słów polskich biskupów o rzekomo trwającym ciągle "brutalnym ataku na Kościół"?).

Dlatego - nawiązując do hasła powtarzanego po masakrze w "Charlie Hebdo" - należałoby dzisiaj jednym głosem powiedzieć również:

Je suis Michał Rachoń.

komentarze (0) >>>