Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Ta śmierć dotyka nas wszystkich

2019-01-14, zmodyfikowana: 2019-01-21   kategorie: nowości społeczeństwo

Zginął człowiek. Można powiedzieć - cóż, codziennie ktoś ginie. Tak, ale nie w tak surrealistycznych okolicznościach. Nie na scenie na publicznej imprezie, w świetle reflektorów, niemalże na wizji, na oczach całej Polski. Zadźgany przez wariata z nożem, podczas gdy ze sceny dobiega piosenka, eksplodują fajerwerki, ludzie bawią się i tańczą. A zabójca po zamachu biega jeszcze i skacze po scenie dobre pół minuty, unosząc do góry ręce ze skrwawionym nożem, po czym bierze mikrofon i wygłasza swoją absurdalną przemowę. Scenariusz niczym z hollywoodzkiego filmu, trudno uwierzyć, że to się stało naprawdę. A jednak się stało.

Tak bardzo chciałbym to odwrócić, tak bardzo chciałbym, by Adamowicz żył, choć ani mi on brat, ani swat. Ale ta śmierć, jej absurdalne, wręcz abstrakcyjne okoliczności, dotkną nas wszystkich. Coś się zmieni - i to nie na lepsze - choć nie wiem co. Ale na pewno Polska w naszych oczach nie będzie już taka, jak do tej pory.

Coś się stało.

Update: Po kilku dniach, które upłynęły od śmierci Pawła Adamowicza, nie sposób nie dopisać do tej spisanej na gorąco refleksji kilku słów.

Przykre jest, jak zamiast zatrzymania się, pozostania ze zdziwieniem i niedowierzaniem wobec absurdalności okoliczności tego czynu, zakrzykuje się tę śmierć gromkimi peanami na cześć zmarłego, czyniąc z niego niemalże świeckiego świętego. Powtarza się kropka w kropkę scenariusz znany z czasu po katastrofie smoleńskiej, tylko tym razem druga strona bezsensownej politycznej wojenki ma swojego męczennika.

A świętym Adamowicz bynajmniej nie był - czy jakikolwiek polityk w Polsce jest? Czy można o jakimkolwiek polityku szczerze i z ręka na sercu powiedzieć, że jest to człowiek, który "czynił dobro, kochał ludzi" i tak dalej, jak pisze się o Adamowiczu? Trzeba być naiwnym, aby w takie bajki uwierzyć. Politycy - zwłaszcza polscy - nie są "dobrymi ludźmi", cokolwiek pod tym pojęciem chcielibyśmy rozumieć (poza może nielicznymi wyjątkami, których rzeczywiste znaczenie polityczne jest bliskie zeru).

Każda sytuacja ma swoją właściwą reakcję. Czym innym jest smutek wywołany śmiercią i współczucie należne każdemu człowiekowi, czym innym jest szok wobec niepojętych okoliczności tej zbrodni, a jeszcze czym innym pianie pieśni pochwalnych na cześć zmarłego. To ostatnie może być tylko irytujące. (A przy okazji drugim "świętym" - tylko tym razem wciąż żywym - którego kult wzrasta na glebie tego wydarzenia, staje się Jerzy Owsiak, któremu też do świętości daleko)

Przy tej okazji polecam zatem ten tekst w "Krytyce Politycznej", choć smutne jest, że portal, w którym ten tekst opublikowano, sam nie do końca wziął pod rozwagę płynące z niego wnioski i pień pochwalnych również się nie ustrzegł...

komentarze (0) >>>