Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

UE idzie na wojnę z żarówkami

2009-04-29, zmodyfikowana: 2009-09-21   kategorie: społeczeństwo

Po cichu i bez wielkiego rozgłosu Komisja Europejska - nota bene z inicjatywy rządów krajów członkowskich, a nie "brukselskich eurokratów", będących dla niektórych ulubionym obiektem krytyki - wprowadziła nam przepisy zakazujące sprzedaży żarówek! Protestów społecznych nie było, bo sprawy nie nagłaśniały media i nikt o tym za bardzo nie wiedział. Tymczasem już od września nie będzie można w sklepach kupić żarówek matowych ani przezroczystych "setek". Żarówki o niższej mocy mają zostać wycofane z rynku do 2012 r.

Ciężko naprawdę znaleźć uzasadnienie dla tej absurdalnej decyzji. Możnaby podać wiele przykładów produktów w obecnych warunkach technologicznie znacznie bardziej przestarzałych niż żarówka, która mimo zaawansowanego wieku nadal bardzo dobrze spełnia swoje zadanie. Produktów tych - jak chociażby np. magnetofonów kasetowych i kaset do nich - używa aktualnie znikoma liczba ludzi, coraz mniej firm je produkuje i coraz trudniej je kupić, nikt jednak nie usiłuje usuwać ich z rynku zarządzeniami administracyjnymi. Dlaczego unijnym rządom podpadły akurat żarówki?

Oczywiście, cała rzecz jest uzasadniana sloganami o osławionym globalnym ociepleniu i konieczności oszczędzania energii. Chociaż sam jestem gorącym zwolennikiem ekologii, to ile razy słyszę o podejmowanych pod pozorem ekologii tego typu absurdalnych decyzjach, miałbym ochotę pogonić gdzie pieprz rośnie tych wszystkich, którzy wycierają sobie gęby pseudoekologicznymi frazesami w imię zapewne jakichś swoich bardzo prywatnych interesów. Pomijając już fakt, że zużycie energii na oświetlenie jest naprawdę niewielkie w porównaniu z jej zużyciem przez przemysł, transport itp. - a więc i proporcjonalnie niezbyt wielkie mogą być oszczędności (dlatego jestem też przeciwny kombinacjom ze zmianą czasu zimowego na letni i odwrotnie), to czy ktoś z szanownych pseudoekologów zwrócił uwagę na to, jak bardzo "brudna" i toksyczna jest technologia produkcji tzw. świetlówek energooszczędnych - których w myśl nowych przepisów będziemy praktycznie zmuszeni używać zamiast żarówek? A co z problemem recyklingu takich zużytych świetlówek, które zawierają rtęć i szereg innych trujących substancji, więc powinno się je odpowiednio utylizować, tak samo jak zużyty sprzęt elektroniczny? A procedura utylizacji tegoż sprzętu, istniejąca na papierze, w praktyce - przynajmniej w Polsce - nie funkcjonuje. Nie jest to aż tak wielkim problemem, bo jak często wymienia się np. zużyte radio, telewizor czy komputer? Może raz na dziesięć lat (przynajmniej jeżeli chodzi o mnie, bo podobno niektórzy wymieniają sobie sprzęt co roku, albo i częściej. Chore...). W przypadku świetlówek jednak skala jest o wiele większa - zapewne statystyczna rodzina będzie musiała ich wyrzucić przynajmniej kilka rocznie. Co z tym robić?

Ciężko też policzyć, czy świetlówki "energooszczędne" są faktycznie tak bardzo oszczędne. Fakt, że taka świetlówka ma kilkakrotnie większą trwałość od żarówki (ale różnica nie jest aż taka, jak chcieliby to nam wmówić producenci tych świetlówek) i zużywa zarazem kilkakrotnie mniej energii, ale z kolei koszt jej produkcji - a co za tym idzie, i zakupu - jest kilkanaście razy większy, bo musi być. To już nie jest prosta szklana bańka z drucikiem, lecz urządzenie o wiele bardziej skomplikowane.

Poza tym taka świetlówka - jak wiele urządzeń elektronicznych - jest najtrwalsza przy nieprzerwanej pracy. Jeśli często włącza się ją i wyłącza, jej trwałość znacznie spada. A właśnie w ten sposób bardzo często korzystamy z oświetlenia w naszych domach - przemawiają za tym względy natury estetycznej i psychologicznej, i trudno żebyśmy dla widzimisię rządzących cały czas żyli i wykonywali wszystkie czynności w potoku lejącego się nieustannie ze wszystkich lamp światła. Będziemy więc świetlówki wymieniać częściej, co tylko potęguje opisane powyżej problemy.

Jest to jeszcze niekorzystne z innego względu - świetlówka ma długi czas rozruchu. Od momentu jej włączenia do chwili, kiedy osiągnie pełną jasność, upływa od pół do półtorej minuty, podczas którego to czasu świetlówka powoli się rozświetla. Nie bardzo zatem da się ją włączyć np. wchodząc na chwilę do pokoju, aby tylko na coś zerknąć i zaraz zgasić światło z powrotem - zobaczymy bowiem szarawy półmrok. Dodatkowo, widmo (czyli z grubsza mówiąc kolor) światła emitowanego przez świetlówki jest niezbyt przyjazne dla ludzkiego oka - jest to bowiem widmo nieciągłe, w którym w pewnych długościach fal występują "dziury". Reagujemy na to nazywając potocznie, choć nieściśle, światło świetlówek "zimnym" (nieściśle, gdyż pojęcia "zimnego" i "ciepłego" światła odnoszą się do tzw. temperatury barwowej, o której jest sens mówić tylko w przypadku światła o widmie ciągłym - nawiasem mówiąc, ciekawe że im niższa jest ta temperatura, tym światło odbieramy jako "cieplejsze"). Większość z nas odbiera takie światło tylko jako drobną nieprzyjemność, u niektórych osób powoduje ono jednak bardzo wyraźne pogorszenie samopoczucia.

Mnie tam w każdym razie mocno się ten poroniony pomysł nie podoba i nie mam zamiaru żegnać się z żarówkami. Istnieją pewne wynalazki i technologie, które są na granicy doskonałości - ciężko w nich cokolwiek poprawić i ciężko znaleźć na ich miejsce coś innego, co równie dobrze spełniałoby ich zadanie. Charakterystyczne jest, że wynalazki te są zazwyczaj bardzo proste. Do takich niemal doskonałych wynalazków należy m.in. rower - można oczywiście wprowadzać drobne usprawnienia, nowe modele przerzutek, hamulców - ale w zasadniczej konstrukcji roweru trudno już cokolwiek poprawić. Jest ona dostosowana do spełnianego przez nią zadania niemal idealnie. I podobnie jest z żarówką. Trudno ją już w jakiś zasadniczy sposób udoskonalić, i trudno też znaleźć coś lepszego. Bo na pewno tym "lepszym" nie są "energooszczędne" świetlówki.

Na razie więc mamy czas do września, żeby zrobić zapasy żarówek. A co potem? Się zobaczy... Może trzeba będzie, niczym za PRL-u, przywozić (może przemycać, bo zabronią ich wwożenia?) żarówki z zagranicy, spoza Unii? Ech, chory świat, chorzy ludzie...:(

 
Edit: trafiłem na dwie bardzo ciekawe analizy "ekologiczności" świetlówek kompaktowych - warto przeczytać: