Imperium kontratakuje
2010-01-14 kategorie: nowości kultura
Takie skojarzenie nasuwa się nieuchronnie, gdy przeczyta się wiadomość o tym, iż polski rząd w zapale walki z "piractwem" tak się zapędził, że planuje... likwidację dozwolonego użytku! Jednej z podstawowych instytucji prawa autorskiego, dzięki której m.in. możemy czytać książki na głos dzieciom, oglądać kupiony przez siebie film w domu wspólnie z rodziną czy znajomymi, śpiewać ulubione piosenki przy ognisku albo... cytować w pracy magisterskiej fragmenty innych prac naukowych. Jak może wyglądać świat, w którym nie ma dozwolonego użytku, możemy przeczytać w tym krótkim opowiadaniu (jeszcze) science-fiction... Dzięki temu samemu dozwolonemu użytkowi możemy jednak także legalnie korzystać z pobranych z Internetu "nielegalnych" plików z muzyką czy filmami - i to właśnie jest solą w oku rządu, a tak naprawdę lobbystów przemysłu rozrywkowego, którzy podszeptują politykom do ucha swój jedynie słuszny pogląd w tej sprawie. Cel uświęca środki i nie jest ważne, że wylewa się dziecko z kąpielą...
Daje się ostatnio zauważyć wyraźny trend. W różnych stronach świata następuje wielka mobilizacja sił biznesu rozrywkowego przeciwko rzekomym "piratom". Wiadomości o wprowadzaniu drakońskich praw przeciwko ściąganiu "nielegalnych" kopii z Internetu (jak np. we Francji i w Szwecji, a planowane w Polsce), sądowych wyrokach przeciw serwisom pośredniczącym w wymianie plików, wielkiej intensyfikacji kampanii propagandowej pod hasłem "ściąganie to kradzież" itp. są coraz częstsze, coraz bardziej się "zagęszczają". Przywołuje to właśnie tytułowe skojarzenie. Imperium kontratakuje - i może nawet chwilowo przytłumi rebelię - ale jego zwolennicy powinni pamiętać, że kontratak Imperium nie był bynajmniej ostatnią częścią sagi Lucasa, a ostateczna bitwa rozstrzygnęła się w końcu na jego niekorzyść...
I nie mam wątpliwości, że w tej kwestii też tak będzie. Nieuchronnej dziejowej konieczności - jaką jest zmiana podejścia do prawa autorskiego - nie da się powstrzymać nawet mając do dyspozycji całą armię. Można co najwyżej nieco opóźnić jej nadejście. Ale z wiatrem historii wygrać się nie da.