Wyborczo
2019-10-03 kategorie: nowości społeczeństwo
Czy ja już kiedyś tutaj pisałem, że uważam, iż publikowanie jakichkolwiek sondaży wyborczych powinno być zabronione? No więc tak. Powinno być zabronione, ponieważ takie publikowanie powoduje, że ludzie zamiast głosować na partie, które najbardziej chcieliby poprzeć, głosują na te, które ich zdaniem (ukształtowanym właśnie przez sondaże) "mają szansę wygrać" - przez co oczywiście te właśnie partie wygrywają. W ten sposób tworzy się zatem błędne koło utrwalające dominację dużych, zasiedziałych partii i uniemożliwiające zajęcie znaczącego miejsca na scenie politycznej przez nowe siły.
Dalej - powinna być zabroniona jakakolwiek kampania wyborcza prowadzona na zasadach komercyjnych. W chwili obecnej kampania wyborcza jest bowiem zwykłym marketingiem, w którym zwycięża ten, kto ma więcej pieniędzy - więc znowu: wygrywają duzi i znani gracze, mali i nowi nie mają szans się "przebić". Dlatego: żadnych płatnych ogłoszeń wyborczych w prasie czy telewizji, żadnych billboardów czy plakatów rozklejanych na słupach. Każdy komitet wyborczy powinien dostać - finansowaną ze środków państwowych - równą ilość czasu antenowego w telewizji, miejsca w prasie oraz środków na druk plakatów i ulotek czy organizację wyborczych spotkań. Wieszać plakaty zaś może - także na równych prawach i w równych ilościach - tylko w specjalnych, zapewnionych przez państwo miejscach przeznaczonych wyłącznie do wieszania ogłoszeń wyborczych (takie miejsca przecież już tworzone są przed każdymi wyborami). Może też stworzyć sobie własną wyborczą stronę WWW, ale już zakazana powinna być agitacja w mediach społecznościowych.
Wszelkie "dokładanie" własnych pieniędzy przez partię, aby wzmocnić siłę swojego wyborczego marketingu w stosunku do konkurentów, powinno być surowo karane, włącznie z możliwością całkowitego wykluczenia danego komitetu wyborczego z udziału w wyborach. Tylko ciekawe, kto z polityków zasiadających obecnie w sejmie byłby chętny uchwalić takie prawo...?
Takie surowe restrykcje zapewniłyby być może chociaż w jakimś stopniu rzeczywistą uczciwość wyborów - rozumianą jako faktyczną równość szans poszczególnych komitetów/kandydatów - co w tej chwili jest fikcją. Biorąc jednak pod uwagę, że obecny polityczny marketing polega w 90% na eksponowaniu twarzy kandydatów, a programy poszczególnych partii - o ile w ogóle one istnieją - schodzą na dalszy plan, pozwalam sobie postawić tezę, że organizowanie wyborów w ogóle nie ma sensu. Dużo łatwiej i taniej - a kto wie czy nie z lepszym efektem? - byłoby po prostu wylosować spośród wszystkich zgłoszonych kandydatów tych, którzy znajdą się w poselskich ławach. Nie trzeba kampanii, nie trzeba całej kosztownej logistyki związanej z organizacją komisji wyborczych, liczeniem głosów i tak dalej... A efekt podobny, a może nawet - jak wspomniałem - lepszy, bo zdanie się na przypadek wyeliminowałoby selekcję negatywną, jaka obecnie funkcjonuje w "zawodzie" polityka.
Co stwierdziwszy, oznajmiam wszem i wobec - wbrew wszelkim krzykaczom z różnych stron, namawiających "idź na wybory" - że po raz pierwszy od wielu lat w tym roku na wybory iść nie zamierzam. Podobno w niektórych krajach ordynacja wyborcza jest tak skonstruowana, że nieoddanie głosu jest traktowane poniekąd jako głos oddany przeciwko wszystkim kandydatom - ponieważ istnieje próg pewnej minimalnej frekwencji niezbędnej do tego, aby wybory były ważne. Chciałbym, aby tak było w Polsce; niestety tak nie jest. Ale i tak innej możliwości wyrażenia swojego sprzeciwu wobec całej polskiej polityki nie mam...