AUTOkarykatury to tytuł bardzo ciekawej książeczki autorstwa Andy'ego Singera i Randy'ego Ghenta, której treścią jest - jak to określono w przedmowie - "nacieranie uszu kulturze samochodowej i wyśmiewanie jej za pomocą uszczypliwych karykatur". Publikacja ta, wydana nakładem organizacji World Carfree Network, trafiła do moich rąk podczas jednej z krakowskich mas krytycznych.
Rysunki te nie tylko złośliwie wyśmiewają styl życia, w którym na centralnym miejscu znajduje się samochód; część z nich wyraża też ogólnie krytykę wobec ekspansji konsumeryzmu we współczesnym świecie i skłania do głębszej refleksji na związane z tym tematy. Prócz rysunków książka zawiera także ciekawe teksty omawiające z różnych punktów widzenia niekorzystne zjawiska związane z ekspansją samochodów. Możemy zapoznać się z rozmaitymi danymi statystycznymi związanymi z motoryzacją, a także cytatami z różnych wypowiedzi i publikacji podejmujących te kwestie.
Autor znienawidził samochody w wieku 17 lat, kiedy wybrawszy się na koncert zespołu Grateful Dead musiał czekać na środku otaczającego miejsce koncertu gigantycznego parkingu zastawionego samochodami na podwiezienie z powrotem do domu. Jego negatywne doświadczenia z motoryzacją wzmocnione zostały poprzez kilkunastoletnie mieszkanie w bezpośrednim sąsiedztwie skrzyżowania dwóch autostrad. Oto co pisze na samym początku pierwszego rozdziału:
"Kiedy już stałem się bardziej wyczulony na samochody, zdałem sobie sprawę, że prawie wszystko w Ameryce Północnej kręci się wokół samochodu. Tak jest z architekturą, planowaniem przestrzennym miast, życiem społecznym, a nawet podstawowym zaopatrzeniem w dobra i usługi. Staliśmy się społeczeństwem, w którym najprostsze ludzkie zgromadzenia, jak koncert muzyczny lub impreza sportowa wymaga tysięcy samochodów osobowych i kilometrów asfaltu. [...] Jeśli jest coś bardziej dominującego w amerykańskim życiu niż wszechmocny dolar, to jest nią wszechobecny samochód.
Obrazy samochodów i autostrad wypełniają literaturę, piosenki, filmy i sztukę, nie tylko w Ameryce, ale na całym świecie. Książki [...] uromantyczniły podróże samochodem i podróże drogowe w ogóle. [...] Tysiące filmów i programów telewizyjnych skupiały uwagę na samochodach. [...] Cała ta pop-kultura, w połączeniu z bezwzględną reklamą, uczyniła z samochodów integralną część naszej osobistej tożsamości. Nauczono nas, abysmy stawiali znak równości między pojazdami silnikowymi a dobrobytem, mocą, miłością buntem i wolnością." (ja dodałbym tu jeszcze: prestiżem - samochód po prostu "trzeba" mieć, bo tak "wypada", inaczej nikt się nie będzie z nami liczył).
Choć wyrażona w liczbach skala motoryzacji w Polsce jest znacznie niższa niż w USA, nie da się zaprzeczyć, że wyraźnie widoczna jest u nas ta sama tendencja, to samo dążenie do wszechobecnej dominacji samochodu, dlatego treści zawarte w tej książce jak najbardziej będą aktualne również na naszym podwórku.
Jako że zgodnie z notką licencyjną zamieszczoną w książce opublikowane w niej materiały "mogą być reprodukowane bez opłat w celu wykorzystywania ich w społecznych działaniach nienastawionych na zysk grup lub osób, w celach zwalczania samochodów oraz autostrad i dróg szybkiego ruchu", pozwalam sobie tutaj zamieścić co ciekawsze fragmenty. Miłego oglądania i lektury! I wysiądź choć na trochę z samochodu, jeśli nim jeździsz...
"To przede wszystkim młodzi ulegają tej magii. Doświadczają triumfu samochodu osobowego całym temperamentem swoich wrażliwych serc. Należy to przyjmować jako znak ożywczej mocy naszych obywateli, którzy oddają siebie z takim fanatycznym poświęceniem temu wynalazkowi - wynalazkowi, który dostarcza podstaw i kształtuje strukturę naszego współczesnego ruchu kołowego."
Adolf Hitler
"Samochód osobowy musi być ekscytujący i wywoływać pożądanie, a nie tylko stać się zwyczajnym środkiem lokomocji, bo inaczej będziemy mieli tylko przedmiot użytkowy, a ludzie będą wydawali swoje pieniądze na inne przyjemności, takie jak: chodzenie na basen, pływanie łódką, zakupy sprzętu stereo lub wakacje w Europie."
William Mitchell, były wiceprezes General Motors, 1965
"Patrząc wstecz, oczywistym jest, że utopia masowej motoryzacji polegała na iluzji, że przyjemność wczesnych zmotoryzowanych może sumować się w ogólny dobrobyt mobilnościowy dla mas. Jednakże ta utopijna projekcja nie wzięła pod uwagę tego, że pragnienia jednostek - w przestrzeni podlegającej jedynie ograniczonemu powiększeniu - z konieczności będą kolidowały ze sobą i zmniejszały jedno drugie... Samochód osobowy należy do asortymentu towarów, które nie mogą być mnożone dowoli. Ponieważ jego atrakcyjność wymaga wykluczenia umasowienia, udemokratycznienie posiadania samochodu niszczy jego zalety."
Wolfgang Sachs, "For the Love of the Automobile" [Z miłości do samochodu], 1984
"W przeciwieństwie do odkurzacza, radia lub roweru, które zachowują swoją wartość użytkową, gdy każdy ma taki przedmiot, samochód, podobnie jak rezydencja nad morzem, jest pożądany i użyteczny jedynie, o ile nie posiadają go masy. W ten oto sposób zarówno koncepcyjnie, jak i w pierwotnym zamierzeniu, samochód jest dobrem luksusowym. A esencją luksusu jest to, że nie może być on udemokratyczniony. Jeśli każdy chce mieć luksus, nikt nie odnosi z tego korzyści. Wręcz przeciwnie: każdy nabiera, oszukuje i frustruje wszystkich innych, i w zamian jest nabierany, oszukiwany i frustrowany."
Andre Gorz, "L'Ideologie Sociale de la Bagnole" [Ideologia społeczna gabloty], w: Le Sauvage, wrzesień-październik 1973
"Typowy amerykański osobnik płci męskiej poświęca swojemu samochodowi ponad 1600 godzin rocznie. Siedzi w nim, podczas gdy ten jedzie i gdy stoi na jałowym biegu. Parkuje go i szuka go. Zarabia pieniądze, aby odłożyć na jego kupno i spłacać comiesięczne raty. Pracuje, aby płacić za benzynę, myta, ubezpieczenie, podatki i bilety. Z szesnastu godzin (poza snem), cztery spędza na drodze lub gromadząc środki na zakup auta i jego eksploatację... Modelowy Amerykanin wkłada 1600 godzin, aby wyjąć 7500 przejechanych mil: to mniej niż pięć mil na godzinę."
Ivan Illich, "Energy and Equity" [Energia i równoprawność], 1973
"Rzymski cesarz Hadrian wnikliwie zaobserwował: »Ten luksus prędkości niweczy swój własny cel; pieszy szybciej postępuje niz setki pojazdów tkwiące w miejscu od końca do końca wzdłuż zakoli i zakrętów Świętej Ulicy«". Według naszej najlepszej wiedzy, byłby to pierwszy komunikat o stanie ruchu na drogach."
Sean Hayes, "Autobiografia: alternatywna historia samochodu", w: "Poza samochodem: eseje o kulturze motorowej", 1995
"Na miejscu jednego samochodu można parkować 18 rowerów, trzydzieści może poruszać się po przestrzeni zawłaszczonej przez jeden samochód. Potrzeba dwóch pasów o określonej wielkości, aby przemieszczać mostem 40 000 osób na godzinę wykorzystując nowoczesne pociągi, cztery, aby przemieścić ich autobusami, a dwanaście pasów zajmuje przejazd tej samej ilości osób w samochodach, zaś tylko jeden pas wystarczyłby im do przejechania na rowerach."
Ivan Illich, "Energy and Equity" [Energia i równoprawność], 1973
"Samochody osobowe potrzebne do przewiezienia pasażerów w ilości wypełniającej jeden wagon kolejowy zajęłyby około 16 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni parkingowej."
Robert Caro, "The Power Broker" [Pośrednik zdobywania mocy], 1974
Ostatni rozdział książki, napisany przez Randy'ego Ghenta, omawia najróżniejsze oryginalne inicjatywy społeczne z całego świata, których celem jest walka z samochodami i/lub "odzyskiwanie" ulic miast, zawłaszczonych przez samochody, na powrót jako przestrzeni publicznej dla życia mieszkańców. Ten rozdział warto zacytować w całości:
"Powstały dwa fronty w toku tej walki: wola ludzi i wola rządzących. Ludzie nie chcą samochodu, rządzący lub ich część chcą go dopuścić na jakichkolwiek warunkach".
Felici Maissen, "Der Kampf um das Automobil in Graubunden 1900-1925", 1968
Mamy jasność. Powstał rosnący ruch społeczny na rzecz uwolnienia miast świata od samochodu. Wiadomościom na jego temat udaje się coraz bardziej przekraczać wszelkie granice międzynarodowe i bariery językowe.
I nie jest za późno, aby się do niego przyłączyć. Na szczęście są kampanie, w które można zaangażować się z każdym rodzajem wrażliwości i działalności - nauczając dzieci, spotykając się z planistami miejskimi, prowadząc badania, pisząc komunikaty prasowe, czy spędzając wakacje letnie w obozie blokującym budowę autostrady. To wszystko są ważne zajęcia. Jest również mnóstwo kreatywnych pomysłów na działania, które mogą być przeprowadzane przez bardzo małe grupy osób (lub nawet jedną). Niniejszy dodatkowy rozdział (dostajesz siedem rozdziałów za cenę sześciu!) przedstawia ich próbkę, która uskrzydli twoje szare komórki mózgowe i sprawi, że serce będzie ci podskakiwało z radości:
- W New York City, grupa zwana Right of Way [dosł.: prawo pierwszeństwa przejazdu - przyp. tłum.] zwróciła uwagę na zjawiska, które określiła mianem "przemocy ze strony samochodów", poprzez malowanie śladów symbolizujących ofiary wypadków samochodowych. Każdy taki ślad jest obrysem o wielkości i kształcie rzeczywistego ciała w pozycji leżącej, z imieniem i nazwiskiem, ofiary oraz dniem, w.którym ona lub on "ZOSTAŁ(A) ZABITA PRZEZ SAMOCHÓD" wymalowanymi na przejściu dla pieszych lub chodniku.
- Kiedy burmistrz Madrytu ogłosił plany budowy sieci 140 km podziemnych autostrad, grupa Ecologistas en Accion podarowała notablom miejskim rzeczywistej wielkości "genetycznie zmodyfikowane stworzonko", pół-człowieka, pół-kreta, zaprojektowanego do przeżycia w nowym środowisku miejskim. Homo Madritensis Futurbilis pojawiał się często na otwarciach świeżo zbudowanych tuneli oraz uświetniał kampanię reelekcyjną burmistrza gradem widowisk "wdzięczności" za jego tak gorliwie krecią robotę.
- W San Francisco grupki "miotaczy tortowych" z tajemniczej Brygady Biotycznych Wypieków pomyślnie obrzuciły trzema torcikami kremowymi twarz Kennetha Derra, prezesa koncernu paliwowego Chevron, zanim zniknęły bez śladu na rowerach. Agent BBW 3.14 przypuścił pierwszy atak na Derra po wypowiedzeniu słów: "Czy ludzie naprawdę zabijają Nigeryjczyków dla ropy? Tak, ludzie to robią", w nawiązaniu do kampanii reklamowej Chevrona pod hasłem "People do".
- Wiele grup urządzało uliczne rozdawanie posiłków w celu budowania więzów społecznych, ale niewiele z nich przeprowadzało je na środku ulicy. Mobil Ohne Auto (Mobilni bez samochodów), grupa z Münster w Niemczech, zorganizowała kilka "akcji śniadaniowych", odgradzając kordonem miejsca parkingowe na chodniku w celu skonsumowania sąsiedzkiego śniadania. "Odbieramy z powrotem naszą przestrzeń życiową", powiedział jeden ze śniadających. "Jest wystarczająca powierzchnia do parkowania samochodów, ale za mało przestrzeni dla ludzi w tym mieście".
- Tooker Gomberg i Angela Bischoff szli spokojnym krokiem wzdłuż promenady Świętego Denisa, jednej z ulic spacerowych Montrealu, kiedy spostrzegli jakąś kanapę oczekującą na śmieciarkę. Opadli więc sobie na tę sofę, nasiąknęli promieniami słonecznymi, poczytali gazetę i tak niespodziewanie tapczan stał się narzędziem do uwolnienia małego kawałka asfaltu od samochodów. Tysiące przechodniów uśmiechało się; wielu wybuchało śmiechem. Fotografowie trzaskali zdjęcia. Rodzice chichotali i wypychali swoje dzieci, aby popatrzyły. Jedna kobieta dołączyła do nich i zaczepiała tłum: "Wynieście swoje meble. Potrzebujemy stół kuchenny". Spontaniczna akcja trwała dwie godziny zanim para skwaśniałych policjantów rzuciła w nos Gombergowi i Bischoff dwa mandaty "za siedzenie na kanapie na ulicy".
- W świat poszły słuchy, że grupa angielskich kobiet w wieku 80 lat i powyżej z lokalnego stowarzyszenia rozpoczęła to, co obecnie zwie się "bujaniem samochodu". Gdy napotykają samochód na chodniku blokujący im drogę, po prostu otaczają go i przesuwają bujającym ruchem na ulicę.
- W obozie założonym dla działań w proteście przeciwko autostradzie A17 w Niemczech, aktywiści wznieśli przy autostradzie gigantyczne ramy obrazowe, wyglądające jak przydrożne miejsce na reklamę. Te jednak były w środku puste, "obramowując" zagrożony krajobraz z przytoczonym cytatem z Goethego: "Po cóż błąkać się w przestworzach; gdy Dobro leży gdzieś blisko".
- Michael Hartmann z Monachium zdobył sławę w całych Niemczech dzięki przechodzeniu po samochodach, które blokują chodnik. Dzięki niemu Sąd Najwyższy podjął decyzję zezwalającą na takie zachowanie. Od tego czasu Hartmann przyjął nową taktykę: "street walking", czyli poruszanie się po ulicy polegające na zupełnie spokojnym i pewnym przechodzeniu w linii prostej w kierunku, w którym się zmierza - często po przekątnej ulicy - bez względu na to, czy przechodzi się przez skrzyżowanie, przejście dla pieszych, czerwone światło lub też gdy ciężarówka pędzi w twoją stronę. Hartmann twierdzi, że sygnalizacja świetlna była początkowo tylko dla samochodów - choć było to w Paryżu w latach od 1923 do 1927 roku - a piesi mogli przechodzić, gdzie im się tylko podobało.
- Niesławna "manif spaciale" (demonstracja na rzecz odzyskania przestrzeni publicznej), przygotowana przez grupę z Montrealu "Świat na rowerze" jest zwyczajną grupą rowerzystów jeżdżących po okolicy z gigantycznymi "ramami przestrzennymi" przytroczonymi do swoich rowerów, które zabierają tyie samo powierzchni co samochód. Na początku jest to zabawne - rower zabierający tyle miejsca jest absurdalnie śmieszny. I o to dokładnie chodzi: po co marnować tyle przestrzeni dla przemieszczania jednej osoby? Co za marnotrawstwo! A w dodatku można pedałować sobie w swoim własnym wypoczynkowym tempie, bez martwienia się o nieuważnie otwierane drzwi samochodowe, konieczność jechania tuż przy krawężniku lub grzejące prędko samochody tuż obok ciebie (ponieważ kierowcy obawiają się uszkodzenia lakieru karoserii).
- Aktywiści z grupy Maloka, w Dijon we Francji zabrali się za budowanie atrap samochodowych z kartonów na drewnianych ramach, kółkach od wózków sklepowych i z namalowanymi na maskach powykrzywianymi minami. Umieszczają na nich hasła takie jak: "Zanieczyszczam środowisko, wzbudzam w moim kierowcy agresję i nigdy nie pozwolę, abyś żył dłużej niż do 2012 roku!" Następnie, animując swoje demonstracje, jeżdżą nimi na sposób Freda Flintstona do momentu, gdy uliczni miotacze ognia spluwając na nie ogniem palą je w rytualnej ofierze dla bożka publicznej przestrzeni.
- Miłośnicy roweru w San Francisco połączyli powyższe oba pomysły w celu skontrowania kontrdemonstracji. Gdy 15 miłośników samochodu zorganizowało "samochodową masę krytyczną", aby zaprotestować przeciwko temu, co uważali za rzucanie przez rządzących kłód kierowcom pod koła, kierowcy samochodowi znaleźli się nagle w towarzystwie przewyższającej ich liczebnie pogodnej grupy, która przyjechała prowadząc "rowerowe samochody sportowe".
- Po tym, jak władze miasta w Warszawie robiły uniki w budowaniu jednej ścieżki rowerowej przez dwa lata, aktywiści z lokalnej grupy Federacji Zielonych (Zielone Mazowsze) sami bez oglądania się na urzędników pomalowali 600 metrowe pasy wyznaczające ścieżkę, dzięki 150 uczestnikom rowerowego przejazdu masy krytycznej, która dołączyła do pomocy. Zażądali, aby miasto budowało więcej dróg rowerowych w przeciwnym wypadku takie działania będą powtarzane co miesiąc.
- W Melbourne, w Australii, grupa "Ulice dla ludzi" zorganizowała akcję na przejściu dla pieszych, aby sprzeciwić się prawu samochodów do pierwszeństwa przejazdu, nawet jeśli normalnie przewyższali ich liczebnie piesi. Ubrani w jednolite czarne i białe stroje wmaszerowali na środek drogi i położyli się. Voila, oto ludzka zebra (przejście dla pieszych). Albo ludzkie przejście w formie zebry. Mundur kierującego ruchem i znak stopu pożyczony od rady miejskiej wstrzymywał posłusznie czekające samochody, podczas gdy aktywiści rozdawali ulotki, a piesi w cudowny sposób stwierdzali, że mogą przejść przez drogę bez niekończącego się oczekiwania na zatrzymanie się rzeki samochodów.
- Od 1995 roku zabawy uliczne zainspirowane przez ruch "Reclaim the Streets" [Odzyskać ulice - przyp. tłum.] wybuchły na całym świecie. Każdy niech czuje się zaproszony, lecz tylko niewielu zna miejsce rozpoczęcia. Dwa stare samochody wpadają na siebie, a ich kierowcy-aktorzy, udając wściekłość, przystępują do roztrzaskiwania sobie nawzajem tych pojazdów na środku ruchliwego skrzyżowania. W międzyczasie uczestnicy prowadzeni są na scenę z wyznaczonego miejsca spotkania i impreza się zaczyna. Wystawiana jest piaskownica, ustawiana jest scena, zespół muzyczny szykuje się do gry, ludzie bawią się w żonglerkę, odbywa się malowanie twarzy, ustawiane są meble - wszystko w celu ponownego stworzenia przestrzeni publicznej, która została utracona na rzecz prywatnej przestrzeni zawłaszczonej przez poruszające się metalowe puszki (tj. samochody). Na największą zabawę z 1996 roku przyszło 8000 osób, aby odzyskać pewną autostradę miejską w Londynie, przyozdobić ją i posadzić na niej drzewa.
- Wiedząc dobrze, że własna rada miasta nigdy nie wsparłaby Światowego Dnia bez Samochodu, aktywiści w Adelajdzie, w Australii zdecydowali się na samodzielne jego ogłoszenie. Wydrukowali 1000 plakatów i 5000 ulotek ogłaszających zamknięcie centrum miasta dla samochodu z widniejącym na nich oficjalnym znakiem władz pod spodem. Według relacji naocznych świadków, minister stanu do spraw transportu "naprawdę się wkurzył", gdy wręczono mu ulotkę. Rząd Północnej Australii i Rada Miasta Adelajdy poczuły się zmuszone do wydania komunikatu prasowego w celu ujawnienia mistyfikacji. W konsekwencji "wydarzenie" zaistniało przez dwa dni wcześniej w telewizji, radiu i prasie. Jeden z aktywistów napisał: "Czy zadziałała jedynie moja wyobraźnia, czy rzeczywiście chyba było tego dnia mniej samochodów w mieście? Wiem przynajmniej o pięciu osobach, które nie pojechały samochodem do miasta, ponieważ uwierzyły plakatom i nie oglądały ogłoszeń o mistyfikacji w mediach".
Jak, mamy nadzieję, pokazały te przykłady, wyobraźnia może być antidotum na nudną przewidywalność. Może ona inspirować zarówno uczestników akcji jak i zwykłych obywateli i skłonić ich do uwzględniania waszych celów. Oczywiście sednem sprawy nie jest naśladowanie działań innych, lecz wykorzystanie działań innych jako inspirację do czegoś nowego, co pasuje do waszej lokalnej kultury i okoliczności waszej kampanii. Więc dalej, ruszaj, na co czekać?
(A tu możesz obejrzeć całkiem świeży film o
jednej z tego typu inicjatyw - polecam!)