Oczywistą niedogodnością takich metod jest konieczność sfinalizowania transakcji środkami pozasieciowymi, co w znacznym stopniu niweluje szybkość i wygodę wynikającą z posługiwania się Internetem. Mogą więc być traktowane jedynie jako prowizoryczne i konieczne jest szukanie innych środków.
Płacenie kartą w sieci polega na tym, że po zapoznaniu się z zawartością danej witryny WWW i wybraniu interesujących nas towarów bądź usług, wypełniamy na ekranie formularz, w którego pola - wśród innych niezbędnych danych (np. adresu, na który ma być wysłany zamówiony towar...) - musimy wpisać dane naszej karty kredytowej: jej numer, termin ważności oraz nasze imię i nazwisko w takim brzmieniu, jak podane na karcie. Zaakceptowanie formularza, a tym samym przesłanie tych danych do sprzedawcy, jest - zgodnie z zasadami funkcjonowania kart kredytowych - równoznaczne z dokonaniem zapłaty: odpowiednia należność obciąży nasze konto.
Zupełnie inna sytuacja ma natomiast miejsce przy płaceniu za informację: informacja ta jest zwykle od razu po dokonaniu autoryzacji karty kredytowej transmitowana do naszego komputera - niezależnie od tego, czyjego numeru karty użyjemy. Właściciel karty może oczywiście później reklamować transakcję, ale niezależnie od uznania czy nieuznania tej reklamacji oszustwo już miało miejsce i ktoś - albo on, albo jego bank, albo sprzedawca - na tym straci.
Wspomniana powyżej niemożność zweryfikowania klienta przez sprzedawcę działa również w odwrotną stronę: także i klient nie może być pewny, że serwer, który pyta go o numer jego karty kredytowej, jest prawdziwym "sieciowym sklepem" uczciwego sprzedawcy, a nie fałszywym, "podstawionym" serwerem, umieszczonym przez kogoś w sieci specjalnie po to, aby... w łatwy sposób zbierać numery kart, wykorzystywane potem do innych transakcji! Numery takie można też uzyskiwać drogą podsłuchu - Internet, jak każdy publiczny system łączności, nie daje gwarancji, że przesyłana przez nas wiadomość nie wpadnie w ręce niepowołanych osób. Hacker, który włamie się w odpowiednio "strategiczne" miejsce sieci, może przechwytywać mnóstwo przesyłanych nią informacji.
System SSL rozwiązuje także drugi z wymienionych problemów związanych ze stosowaniem kart kredytowych w Internecie, tzn. weryfikację sprzedawcy. Sprzedawca chcący stosować w swoim serwerze protokół SSL wykupuje od firmy RSA Inc. (będącej właścicielem patentu na użytą metodę szyfrowania), lub od innej upoważnionej przez nią instytucji certyfikującej, specjalny cyfrowy certyfikat, który po zainstalowaniu w oprogramowaniu serwera stanowi dla łączących się z nim przeglądarek potwierdzenie, że firma jest w istocie tym, za kogo się podaje (certyfikat jest rzecz jasna wystawiany po dokładnym sprawdzeniu tego faktu). SSL teoretycznie umożliwia także wykupienie sobie prywatnego certyfikatu przez klienta i stosowanie go dla potwierdzenia swojej tożsamości, z oczywistych względów trudno jednak wyobrazić sobie nakłonienie użytkowników przeglądarek WWW do masowego wykupywania certyfikatów; instytucje certyfikujące nie są zresztą przygotowane do wystawiania ich na taką skalę. Ten sposób weryfikacji klientów nie jest więc stosowany.
Pomimo zastosowania SSL nadal zatem istnieje możliwość posłużenia się zdobytym w jakiś sposób numerem cudzej karty. Niebezpieczeństwu temu usiłuje zaradzić kilka systemów omawianych poniżej.
Podobnie jak SSL, system SET również opierać się będzie na certyfikatach - w przeciwieństwie jednak do SSL, gdzie certyfikat jest "ogólnym" potwierdzeniem tożsamości serwera bądź użytkownika, certyfikaty stosowane w SET przeznaczone będą tylko i wyłącznie do celów transakcji kartami kredytowymi. Certyfikaty wystawiane będą w sposób automatyczny przez specjalne serwery, zarządzane przez firmy zajmujące się rozliczaniem kart kredytowych. Swój certyfikat będzie musiał posiadać każdy potencjalny klient i każdy sprzedawca; podczas każdej transakcji oprogramowanie sprzedawcy i klienta sprawdza nawzajem swoje certyfikaty, eliminując tym samym z obu stron przypadki oszustwa.
Na razie - jak już wspomniałem - system SET nie został jeszcze praktycznie wdrożony, popularność zyskuje sobie natomiast inny, podobny system - CyberCash. CyberCash, choć różniący się oczywiście w technicznych szczegółach realizacji, opiera się na podobnej idei co SET: wzajemnym sprawdzaniu tożsamości klienta i sprzedawcy oraz szyfrowaniu przekazywanej informacji (jego twórcy zapowiadają zresztą, że CyberCash będzie zgodny ze standardem SET, gdy tylko ten zostanie ostatecznie wprowadzony do użytku).
Podstawową ideą systemu proponowanego przez First Virtual Holdings Inc. jest usunięcie wszystkich operacji wymagających numeru karty kredytowej całkowicie poza obręb Internetu. Zamiast prawdziwego numeru karty posługujemy się specjalnym umownym numerem kodowym - Virtual PIN. Numer karty odpowiadający danemu Virtual PIN zna jedynie First Virtual, i nie jest on nigdy przesyłany poprzez Internet (nawet aby ów Virtual PIN uzyskać, trzeba oprócz wypełnienia odpowiedniego formularza na stronie WWW podać najistotniejszą informację, czyli numer karty, telefonicznie lub faksem).
Podobnie jak prawdziwy numer karty, także i Virtual PIN ma charakter poufny i nie powinien być poznany przez osoby postronne. Jednakże Virtual PIN jest w razie jego ewentualnego ujawnienia praktycznie bezużyteczny. Podstawowym elementem bezpieczeństwa First Virtual jest bowiem konieczność potwierdzenia każdej transakcji przez posiadacza karty. Potwierdzenia te dokonywane są pocztą elektroniczną. Po wpisaniu w "sieciowym sklepie" Virtual PIN, do jego posiadacza wysyłany jest list z żądaniem potwierdzenia transakcji. Dopiero po uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi serwer First Virtual odszukuje w swojej bazie danych prawdziwy numer karty kredytowej i przystępuje do realizacji faktycznej płatności. Użycie cudzego Virtual PIN spowoduje, że to prawowity właściciel owego numeru, a nie oszust, dostanie list z żądaniem potwierdzenia. Oszust nie będzie więc mógł nań odpowiedzieć; natomiast użytkownik, który ni stąd, ni zowąd otrzyma żądanie potwierdzenia transakcji, której nie dokonywał, może odpowiedzieć "fraud" (czyli "oszustwo"), co spowoduje natychmiastowe unieważnienie jego Virtual PIN i niemożliwość dokonania jakichkolwiek dalszych transakcji za jego pomocą (potem niestety trzeba zarejestrować sobie nowy numer).
Największą chyba zaletą systemu First Virtual jest to, że jest on "obustronny" - umożliwia również łatwe otworzenie własnego sieciowego sklepu. O ile przy poprzednich metodach prowadzenie sprzedaży w sieci dostępne było tylko dla "prawdziwych" firm, mających podpisaną odpowiednią umowę umożliwiającą przyjmowanie zapłaty kartami kredytowymi, o tyle w First Virtual wszelkie należności z kart kredytowych klientów pobierane są przez First Virtual, a nie samych sprzedawców, i przekazywane na ich konta bankowe. Swój sieciowy sklep otworzyć więc może niemal każdy, pod warunkiem posiadania konta w jakimkolwiek banku w USA (niezbędne dla elektronicznego przelewu pieniędzy).
Dla takich właśnie zastosowań (choć nie tylko) holenderska firma DigiCash opracowała system "elektronicznej gotówki" o nazwie ecash. ** System ten jest całkowicie odmienny od systemów stosujących karty kredytowe i odwzorowuje sposób zapłaty prawdziwą, "fizyczną" gotówką. Środkiem płatniczym są tu "cyfrowe banknoty", które podobnie jak prawdziwe posiadają określony nominał, niepowtarzalny numer seryjny (bardzo ważne!) oraz zabezpieczenie przed sfałszowaniem w postaci tzw. podpisu cyfrowego emitującego je banku. Jednak w przeciwieństwie do papierowych banknotów, elektroniczne są "jednorazowego użytku" - banknot o danym numerze seryjnym może być użyty tylko raz, po czym zostaje unieważniony przez bank. Podyktowane to jest faktem, iż cyfrowe banknoty, przechowywane na dysku komputera użytkownika, można byłoby przecież łatwo skopiować i tym samym kilkakrotnie płacić tymi samymi pieniędzmi.
Centralnym punktem całego systemu ecash jest bank emitujący elektroniczną walutę, w którym każdy użytkownik musi posiadać konto. Za pomocą specjalnego oprogramowania najpierw musimy podjąć z tego konta pewną sumę pieniędzy i zapisać ją w postaci elektronicznych banknotów na dysku naszego komputera. Od tej chwili możemy dokonywać zakupów. Gdy na jakiejś stronie WWW klikniemy na odnośnik do informacji, która jest odpłatna, wówczas na naszym ekranie pojawia się okienko z żądaniem zapłaty. Zaakceptowanie go powoduje pobranie odpowiedniej ilości cyfrowych pieniędzy z naszego dysku i przekazanie ich do komputera sprzedawcy, a stamtąd - na jego konto w banku. Po dokonaniu tej operacji serwer WWW przesyła nam zakupiony przez nas dokument.
Wielką zaletą systemu ecash jest to, że jest on całkowicie symetryczny: umożliwia przekazywanie pieniędzy nie tylko od klienta do sklepu jako zapłaty za kupiony towar (choć to jest jego najczęstszym zastosowaniem), ale także między dowolnymi dwoma użytkownikami systemu: można po prostu dać (przesłać) komuś swoje pieniądze, podobnie jak można to zrobić z prawdziwą gotówką. Każdy użytkownik systemu ecash może również, jeżeli zechce, bez dodatkowych kosztów otworzyć swój własny sieciowy sklep - służące do tego celu oprogramowanie jest ogólnie dostępne, na równi z wersją "kliencką".
Podobny system elektronicznej gotówki, o nazwie CyberCoin, został ostatnio włączony do oprogramowania firmy CyberCash. *** Zaletą CyberCoin w porównaniu z ecashem jest to, że nie musimy mieć konta w określonym banku, emitującym cyfrową gotówkę: możemy ją sobie sami "wyprodukować", przelewając pieniądze z... naszej karty kredytowej.
Powrót do wykazu artykułów o Internecie | Statystyka |