Ekspozycja, przygotowana przez fińskie muzeum nauki "Heureka" z Helsinek, w ciągu całego minionego roku gościła w dziewięciu Europejskich Miastach Kultury roku 2000 - Awinionie, Bergen, Bolonii, Brukseli, Helsinkach, Krakowie, Pradze, Reykjaviku i Santiago de Compostella. Prezentacja krakowska (wraz z równolegle odbywającą się w Brukseli) stanowiła finał tej trasy, będąc zarazem jednym z końcowych akcentów festiwalu kulturalnego "Kraków 2000".
Na tej wystawie nie obowiązywało hasło "nie dotykać eksponatów". Wręcz przeciwnie - dotykać ich należało. Cztery sale galerii wypełnione były multimedialnymi i interaktywnymi instalacjami, które świeciły, poruszały się, wydawały dźwięki i na inne sposoby reagowały na działania zwiedzających. Sposób posługiwania się każdym urządzeniem prezentowały rysunki sympatycznego ludzika Geo - maskotki wystawy. Komu zaś uzyskanych wiadomości wciąż było mało, mógł je poszerzyć korzystając z czterech tzw. pulpitów wiedzy - komputerów oferujących hipertekstowe prezentacje szczegółowo komentujące wszystkie eksponaty. Na to jednak trzeba było mieć sporo czasu, jako że samo tylko zapoznanie się ze wszystkimi zgromadzonymi eksponatami zajmowało przeszło dwie godziny.
Zgodnie z tytułem wystawy - "Communication" - zwiedzający zapoznawali się najpierw z podstawami komunikacji między ludźmi: językiem, pismem, dźwiękiem. Na interaktywnej tablicy mającej postać "drzewa genealogicznego" można było prześledzić historię i rozwój różnych rodzajów pisma używanego na świecie. Podobieństwa i różnice między czternastoma językami europejskimi, w których przygotowana była wystawa, można było przeanalizować na planszach, na których zestawiono odpowiadające sobie w poszczególnych językach imiona, czy też przysłowia. Można było też sprawdzić swoje umiejętności językowe, próbując odgadnąć przez wciśnięcie odpowiedniego przycisku jedno z ośmiu prostych słów i zwrotów (takich jak np. "dziękuję", "do widzenia", "lody" czy "dworzec kolejowy"), które w losowo wybranym języku wymawiał głos lektora. W osobnej gablocie przedstawiono też osiem różnych narodowych układów klawiatur komputerowych używanych w Europie.
Jednym z najciekawszych eksponatów z tej grupy był pulpit przedstawiający alfabety wszystkich języków wystawy i dający możliwość odsłuchania - poprzez wciskanie odpowiednich przycisków - wymowy poszczególnych liter alfabetu w danym języku. Kilka eksponatów poświęcono fizyce dźwięku: można było, przesuwając dłoń wzdłuż specjalnej "laserowej linijki", zobaczyć - i usłyszeć - zależność pomiędzy długością fali a wysokością tonu (a przy okazji sprawdzić, jaki zakres częstotliwości się słyszy); bardzo interesującym eksperymentem była też możliwość zobaczenia na monitorze wykresu częstotliwości dźwięków zawartych we własnym głosie (tzw. sonogramu). Przy tym eksponacie zwiedzający spędzali zwykle dużo czasu, mówiąc, krzycząc, szepcząc, śpiewając do mikrofonu i obserwując pojawiające się na ekranie krzywe. Nie tylko jednak zaawansowane urządzenia techniczne robiły wrażenie - jednym z bardziej zaskakujących i skłaniających do myślenia fragmentów wystawy była najzwyklejsza drukowana plansza, pokazująca w postaci rysunkowej, jakie znaczenia w różnych językach może mieć zdanie "Widziałem człowieka na wzgórzu z teleskopem". Język polski okazał się tu być najbardziej precyzyjny - przytoczone zdanie może w nim mieć tylko dwa różne znaczenia, podczas gdy np. w języku angielskim da się je zinterpretować aż na osiem różnych sposobów, a w każdym wariancie ja, teleskop i widziany przeze mnie człowiek znajdują się w innych miejscach! Uzmysławia to, jak trudną pracą jest tłumaczenie tekstów z jednego języka na inny, a zarazem przed jakimi kłopotami stoją twórcy programów, które miałyby takiego tłumaczenia dokonywać automatycznie.
Kolejna sala ekspozycji wprowadzała nas w podstawy elektronicznego zapisu i przesyłania informacji. Można było zobaczyć, jak zapisuje się znaki w kodzie ASCII, jak budowany jest z pikseli obraz na monitorze, usłyszeć różnice pomiędzy analogową i cyfrową transmisją dźwięku w sytuacji, gdy na linii jest coraz więcej zakłóceń, porównać jakość zapisu cyfrowego przy różnych częstotliwościach próbkowania, własnoręcznie podłączyć kabel światłowodowy do końcówek linii transmisyjnej uzyskując - w zależności od wybranej końcówki - przekaz tekstu, dźwięku lub obrazu. Znane wszystkim talerze telewizyjnych anten satelitarnych zostały tu użyte w nietypowej roli: ustawione w przeciwległych końcach sali, z umieszczonymi w miejscu urządzenia odbiorczego gumowymi rurami, demonstrowały swoją zdolność wzmacniania sygnału na przykładzie fal dźwiękowych. Przykładając końce rur na przemian do ust i do ucha, dwie osoby mogły prowadzić na odległość swobodną rozmowę w pełnym gwaru pomieszczeniu.
W tej sali najwięcej osób gromadziło się zwykle przy eksponacie przygotowanym przez firmę Nokia - sponsora wystawy. Przedstawiał on makietę terenu: kilka budynków mieszkalnych, wzgórze, jezioro, las - a wśród tego rozmieszczone ponumerowane żaróweczki, oznaczające stacje bazowe telefonii komórkowej (BTS-y). Zadaniem zwiedzającego było uzyskanie jak najlepszego zasięgu sieci - czyli jak najlepsze oświetlenie terenu - przy jak najmniejszych kosztach, czyli z użyciem minimalnej liczby żarówek. Okazywało się to wcale niełatwe. Prawdziwe salwy śmiechu wzbudzał natomiast inny eksponat: monitor, poniżej którego wystawał z otworu kawałek sznura. Na monitorze widniał obraz stojącego na stoliku aparatu telefonicznego. Ciągnąc (mocno!) za sznur "wprawialiśmy w ruch" sygnał w kablu telefonicznym: obraz na monitorze zaczynał się zmieniać, pokazując kolejne etapy drogi, jaką musi przebyć nasz głos: po słupach telefonicznych do najbliższej centrali, poprzez urządzenia zamieniające go na postać cyfrową, dalej labiryntem kabli do stacji satelitarnej, poprzez przestrzeń kosmiczną od jednego satelity do drugiego, aby spłynąć ponownie na Ziemię w Australii, przebiec kablem do masztu nadawczego BTS-a i znów drogą powietrzną dotrzeć do anteny telefonu komórkowego, trzymanego w dłoni przez naszego rozmówcę. Koniec trasy. Od ciągnięcia za sznur zdążyły już rozboleć ręce... Dla relaksu można było przy specjalnym urządzeniu wyposażonym w dwie słuchawki telefoniczne przekonać się, jakie opóźnienia w transmisji występują przy połączeniach telefonicznych realizowanych drogą satelitarną, a osoby z dobrym wyczuciem odległości mogły podjąć próbę ustawienia modelu satelity - poprzez zbliżanie lub oddalanie od obracającego się globusa - na orbicie geostacjonarnej, czyli tak, aby "wisiał" stale nad tym samym punktem kuli ziemskiej.
Kolejną salę opanowały już całkowicie komputery, multimedia i wirtualna rzeczywistość w rozmaitych nietypowych zastosowaniach. Można było sterować programem komputerowym za pośrednictwem natężenia głosu albo ruchów głowy; można było, wziąwszy do ręki elektroniczną batutę, dyrygować wirtualną orkiestrą na monitorze, albo pedałować na rowerze poprzez zrealizowany w języku VRML trójwymiarowy model fragmentu Helsinek. W tej sali także można było się zapoznać z prezentacją objaśniającą podstawy szyfrowania informacji w Internecie, posłuchać jak wpisywany z klawiatury tekst wypowiada w różnych językach syntezator mowy - "gadająca głowa", albo utrwalić za pomocą kamery swój wizerunek na twarzy jednej z setek postaci pojawiających się w trójwymiarowej wirtualnej galerii, po której losową drogą prowadził nas program.
Inne jeszcze urządzenia pozwalały doświadczyć możliwości - często wspominanej w literaturze science-fiction - oglądania otoczenia oczami innej osoby. Dwie pary specjalnych okularów z kamerami wideo połączone były "na krzyż": jedna osoba widziała to, na co patrzyła druga. Przy innym stanowisku można było wziąć udział w symulacji zdalnego kierowania ruchami np. astronauty czy nurka; jedna osoba zakładała na głowę opaskę z kamerą, a druga na monitorze obserwowała obraz widziany przez nią i przez mikrofon mogła udzielać jej instrukcji, co ma robić.
Ostatnia już, najskromniejsza, co stanowiło pewne rozczarowanie, część ekspozycji poświęcona była Internetowi. Można tu było obejrzeć demonstrację przekazywania poczty elektronicznej pomiędzy serwerami (i tworzące się przy tym nagłówki "Received:" na początku listu) albo popróbować swoich sił w tworzeniu własnej strony WWW przy użyciu prostej aplikacji generującej strony według standardowego schematu, który musieliśmy tylko wypełnić własną treścią (bez potrzeby znajomości języka HTML). Najciekawszym eksponatem tej części wystawy był oryginalny mechaniczny model funkcjonowania sieci opartej o protokół TCP/IP; niestety, zaledwie po kilku dniach trwania wystawy zwiedzający zdołali go uszkodzić i nie można już było zobaczyć go w działaniu.
Wystawa cieszyła się ogromnym powodzeniem nie tylko wśród mieszkańców Krakowa. Odwiedzały ją liczne wycieczki z innych miast, a także goście zagraniczni. Sale "Bunkra Sztuki" były niemal przez cały czas pełne zwiedzających. Nic dziwnego - w czasach, w których technologie komunikacyjne odgrywają coraz istotniejszą rolę w naszym życiu, ekspozycja prezentująca je w tak przystępny i atrakcyjny sposób jest niewątpliwie warta obejrzenia. Szkoda, iż taka wystawa nie jest dostępna na stałe w ktorymś z miast Polski. Tym, którzy nie zdołali obejrzeć jej w Krakowie, pozostaje jedynie... wycieczka do Brukseli, gdzie wystawa będzie prezentowana do 15 kwietnia br., lub Helsinek - po powrocie wystawy do "domu".
Więcej na temat wystawy poczytać można (a także obejrzeć zdjęcia niektórych eksponatów) pod adresami:
Zdjęcia: Ireneusz Hyra
Powrót do wykazu artykułów o Internecie | Statystyka |