Microsoft, który początkowo deklarował w zakresie oprogramowania Internetowego zainteresowanie wyłącznie środowiskiem Windows 95, został jednak pod wpływem krytyki ze strony użytkowników zmuszony do zmiany swojej polityki (podobnie zresztą jak nieco wcześniej w ogóle do zmiany swojego nastawienia wobec Internetu...). Powstały zatem również wersje Internet Explorera dla "starych" Windows oraz dla Macintosha; przyszła kolej na Unixa...
Wersja Internet Explorera dla tego systemu, od dawna zapowiadana, powstawała z niemałym trudem: termin jej udostępnienia był wielokrotnie przekładany, w pewnym momencie pojawiła się nawet w Internecie informacja - pochodząca ponoć od jednego z pracowników Microsoftu - że ze stworzenia tej wersji firma w ogóle zrezygnowała; ostatecznie okazało się to jednak nieprawdą i Unixowa wersja Internet Explorera stała się faktem.
W przeciwieństwie do Netscape'a, "wypuszczającego" swoje produkty od razu w wersjach na kilkanaście platform Unixowych, Microsoft zaczął bardzo ostrożnie: "na pierwszy ogień" poszedł tylko jeden system - Solaris (w wersji 2.5.1 lub wyższej), działający na komputerach firmy Sun Microsystems. Dla tych właśnie komputerów przeznaczona jest udostępniona w końcu 1997 roku wersja Internet Explorer 4.0 for Unix.
Nie jest to jeszcze pełna, ostateczna wersja programu, lecz określana przez firmę jako "preview". W istocie, w stosunku do przeglądarki znanej ze środowiska Windows użytkownicy Unixa otrzymali na razie wersję bardzo zubożoną, pozbawioną wielu możliwości. Program ma też wiele błędów; znaczna część spośród nich jest opisana w załączonym pliku readme.txt, udało mi się jednak znaleźć również takie, które nie są tam wspomniane, w tym jeden bardzo dokuczliwy - ale o tym dalej.
Internet Explorer 4.0 for Unix to sama tylko przeglądarka WWW: brak jest modułu do obsługi poczty i newsów, telekonferencji, płatności Internetowych (Microsoft Wallet) i innych atrakcyjnych elementów znanych z wersji dla Windows. W samej przeglądarce również część funkcji nie działa: w wielu okienkach dialogowych programu natknąć się można na opcje oznaczone kolorem szarym jako nieaktywne (m.in. opcje dotyczące certyfikatów stosowanych w szyfrowaniu SSL, manipulacji cache'em dyskowym przeglądarki i inne - demonstruje to np. rys.2). Przeglądarka nie obsługuje - uważanych za jedną z największych innowacji wprowadzonych w IE 4.0 - "kanałów" informacyjnych, a także możliwości "subskrypcji" określonych stron WWW, tak aby przeglądarka automatycznie informowała nas o ich zmianach, bądź nawet automatycznie "ściągała" uaktualnione strony na dysk - możliwość ta wprawdzie daje się wybrać w odpowiednim okienku dialogowym, ale nie powoduje żadnego skutku. Pomimo tych wszystkich ograniczeń program jest bardzo duży - po zainstalowaniu zajmuje 30 MB na dysku, i tyleż samo po uruchomieniu "zjada" pamięci operacyjnej (program testowałem na komputerze Sun Ultra Enterprise 2 ze 128 megabajtami pamięci RAM); konkurencyjny Netscape Navigator (wprawdzie tylko w wersji 3.0, gdyż najnowszej jeszcze nie zainstalowałem - ale za to pełnej, z obsługą poczty i newsów) zajmował około 5 MB na dysku, a 11 w pamięci RAM po uruchomieniu.
Jak już wspomniałem, przeglądarka Microsoftu w obecnej wersji nie zawiera modułu poczty elektronicznej ani grup dyskusyjnych. Elementarna obsługa występujących w stronach WWW URL-i typu "mailto:" i "news:" zapewniona jest poprzez możliwość wywoływania zewnętrznych aplikacji realizujących wysyłanie poczty oraz czytanie newsów. Aplikacje te wywoływane są za pośrednictwem skryptów powłoki Unixa, które użytkownik może łatwo zmodyfikować, dopasowując je do swoich potrzeb - np. do zwykle używanych przez siebie aplikacji pocztowych bądź newsowych. W dystrybucyjnej wersji programu zawarty jest skrypt wykorzystujący do wysyłania poczty znany Unixowy program emacs, skryptu do obsługi newsów brak. Za pomocą analogicznego skryptu wywoływana jest też zewnętrzna aplikacja służąca do podglądu wersji źródłowej strony WWW (tej funkcji również Explorer nie realizuje samodzielnie) - tym razem wykorzystany został do tego celu systemowy edytor vi (oczywiście także można to zmienić). Funkcja podglądu źródła strony WWW jest zresztą w Explorerze bardzo uboga - w przypadku oglądania np. strony z ramkami nie ma możliwości podglądu wybranej ramki, jaka występuje w Navigatorze; Explorer pokazuje tylko treść głównej strony, zawierającej w takiej sytuacji zwykle jedynie zestaw odwołań do poszczególnych ramek (<FRAMESET>).
Wymieniwszy elementy, które nie działają, wypada przejść do tego, co przeglądarka obsługuje. Obsługuje rzecz jasna pełny HTML 3.2 wraz ze wszystkimi rozszerzeniami wprowadzonymi przez Microsoft, applety Javy, języki skryptowe Javascript i VBscript. Do najatrakcyjniejszych możliwości przeglądarki należy obsługa arkuszy stylów (Cascading Style Sheets) - nowego standardu, umożliwiającego precyzyjne określanie położenia i atrybutów poszczególnych elementów strony bez wprowadzania "dzikich" znaczników do samego języka HTML, a także słynny już "dynamiczny HTML", czyli możliwość modyfikowania na bieżąco tak treści strony, jak i stylów przez skrypty w Javascripcie lub VBscripcie. Ta ostatnia możliwość robi rzeczywiście duże wrażenie, aczkolwiek nie jest jeszcze do końca dopracowana, gdyż nie wszystkie przykłady DHTML-a zamieszczone na demonstracyjnej stronie Microsoftu pod adresem http://www.microsoft.com/gallery/files/html/default.htm działają prawidłowo. Interfejs użytkownika w Unixowym Internet Explorerze jest identyczny ze znanym z wersji dla Windows: paski narzędziowe w górnej części okienka dające się układać w dowolny sposób poprzez przeciąganie myszą, Explorer Bars, czyli dodatkowe panele "nawigacyjne" pojawiające się w lewej części okienka po kliknięciu przycisku "Search", "History" bądź "Favorites", i tak dalej...
Po przejrzeniu przy pomocy Explorera zawartości firmowego serwera Microsoftu chciałem zobaczyć, jak prezentują się w tej przeglądarce strony nieco bliższe nam geograficznie, zwłaszcza że na wielu polskich stronach WWW spotykałem wcześniej napisy zachwalające tę przeglądarkę i zachęcające do oglądania strony przy jej pomocy. I tu spotkała mnie niemiła niespodzianka: na znakomitej większości spośród polskich serwerów WWW, na które usiłowałem zajrzeć, w okienku Explorera widniało... jednolite białe tło, choć strona była przez przeglądarkę poprawnie "ściągana" z serwera - można to było sprawdzić, podglądając jej wersję źródłową! Działo się to także na wspomnianych stronach zaprojektowanych specjalnie dla Explorera. Eksperymentując z różnymi plikami HTML udało mi się stwierdzić, że "winowajcą" tego stanu rzeczy jest, występująca obecnie na prawie każdej "porządnej" polskiej stronie WWW, deklaracja
<meta http-equiv="Content-type:" content="text/html; charset=ISO-8859-2">informująca przeglądarkę o tym, że na stronie stosowane jest kodowanie polskich znaków wg standardu ISO-8859-2. Internet Explorer napotkawszy taką deklarację w treści strony "głupieje" i przestaje wyświetlać cokolwiek - taka sama zresztą sytuacja występuje, gdy zamiast ISO-8859-2 zadeklarowany jest zestaw znaków Windows-1250, i w ogóle jakikolwiek inny niż US-ASCII lub ISO-8859-1! Jest to ewidentny błąd w programie (przy tym nie opisany w towarzyszącym programowi pliku readme.txt), który praktycznie uniemożliwia jakiekolwiek użycie tej przeglądarki przez polskiego użytkownika.
Program ma także inne, już nie tak poważne, niemniej jednak dokuczliwe błędy. Podczas przeglądania plików na dysku lokalnym nie da się wpisywać nazwy pliku w polu "Address" w pasku narzędziowym, lecz trzeba używać opcji File/Open z menu - po wpisaniu nazwy w pasku narzędziowym bowiem otrzymamy albo zaskakujący komunikat o... braku prawa dostępu do pliku (!), albo też nic się nie stanie - wpisana nazwa zostanie całkowicie zignorowana i wyświetlany będzie nadal ten sam plik, co poprzednio. Problemy występują przy przeglądaniu za pomocą Explorera zawartości serwerów FTP - próba powrotu do poprzednio oglądanego katalogu z reguły owocuje tajemniczym komunikatem błędu podającym jedynie jego numer; sytuacja wraca do normy dopiero po użyciu przycisku "Refresh". Podobne komunikaty z tajemniczymi numerkami (tylko że innymi, niż w przypadku FTP...) zdarzało mi się otrzymywać podczas normalnego przeglądania stron WWW, gdy transmisja w sieci była bardzo wolna z powodu dużego obciążenia; w takich sytuacjach Explorer potrafi też "ni stąd ni zowąd", nie informując o tym użytkownika, przerywać ładowanie rysunków znajdujących się na stronie pozostawiając ją w postaci niekompletnej - na szczęście rysunek taki zawsze można doładować, klikając nań prawym klawiszem myszy i wybierając opcję "Show Picture".
Podsumowując, Internet Explorera dla Unixa można w chwili obecnej istotnie traktować wyłącznie jako "preview", czyli dopiero zapowiedź, demonstrację możliwości, jakie powinny znaleźć się w końcowej wersji programu. Zapowiedź ta jest bardzo obiecująca, ale w wersji dostępnej obecnie program do regularnego użytku - z uwagi na opisane wady - jeszcze się nie nadaje. Sytuacja ta wskazuje skądinąd, jak bardzo silnie produkty Microsoftu powiązane są ze środowiskiem Windows: ich przeniesienie na inne systemy operacyjne stanowi - jak widać - ogromny problem. Programy Netscape'a pisane są najwyraźniej w sposób bardziej niezależny od konkretnej platformy i dzięki temu są znacznie bardziej przenośne: wyjąwszy drobne szczegóły, ich wersje dla różnych systemów operacyjnych są niemal identyczne.
Kolejna wersja IE 4.0 dla Unixa powinna pojawić się na serwerze Microsoftu pod koniec marca *, gdyż w tym terminie przestanie działać wersja dostępna obecnie - wówczas będziemy mieli okazję porównać, co i jak się zmieniło. Na razie wypada stwierdzić, że gdy chodzi o środowisko Unixowe, przeglądarka Microsoftu nie stanowi w chwili obecnej dla Netscape'a żadnej konkurencji.
Powrót do wykazu artykułów o Internecie | Statystyka |