Wyborczy Internet

Po nieśmiałych "przymiarkach" przed wyborami prezydenckimi w 1995 r., w tegorocznych wyborach parlamentarnych Internet stał się już pełnoprawnym elementem kampanii wyborczej. Niemal wszystkie ważniejsze partie polityczne stworzyły swoje strony WWW (przedstawialiśmy je w "Galerii" z numeru 7-8/97), aczkolwiek tylko niektóre z nich, jak np. Unia Wolności, pokusiły się o przygotowanie specjalnej prezentacji wyborczej. W sieci działały również dwa niezależne serwisy informacyjne poświęcone wyborom: jeden przygotowany przez warszawską firmę "Okonet" (http://www.wybory97.pl/, obecnie przeniesiony pod adres http://wybory97.okonet.com.pl/), drugi - przez OptimusNet w Krakowie (http://www.onet.pl/wybory97/).

Wśród autorów i czytelników tych stron niemało zamieszania spowodowało w przedwyborczy piątek kontrowersyjne oświadczenie Państwowej Komisji Wyborczej, uznające, że ze względu na zakaz prowadzenia kampanii wyborczej w sobotę i niedzielę 21 i 22 września, strony WWW zawierające prezentacje np. sylwetek kandydatów czy programów wyborczych poszczególnych partii powinny być na ten czas usunięte z sieci. Zdaniem PKW strona WWW podlega tym samym prawom co inne media - i w dniach ciszy wyborczej nie powinny się na niej znajdować "zakazane" treści. Na liście dyskusyjnej "Polip" rozgorzał spór, w którym Internauci generalnie skrytykowali stanowisko PKW, wytykając jej brak znajomości charakteru Internetu. Strona WWW jest raczej charakterem bliższa plakatowi wyborczemu wiszącemu na ulicy, niż gazecie czy telewizji - twierdzili dyskutanci. Skoro plakaty wyborcze mogą 21 i 22 IX wisieć - byle tylko nie dowieszać nowych - to analogicznie może również "wisieć" na serwerze strona WWW utworzona przed tymi dniami; zakazane może być co najwyżej uzupełnianie jej w trakcie ciszy wyborczej o nowe treści. Inni dyskutanci akcentowali aktywny charakter korzystania z Internetu: WWW nie "wciska" sama odbiorcom żadnych treści, jak czynią to np. telewizja czy radio, lecz odczytanie jakiejkolwiek informacji wymaga świadomego jej poszukiwania - nie bardzo zatem można tu mówić o jakiejkolwiek agitacji. Czy można w imię ciszy wyborczej zabraniać komuś dostępu do informacji, której ten ktoś świadomie szuka? Czy kierując się analogiczną zasadą, biblioteki posiadające w swoich zbiorach np. publikacje zawierające programy poszczególnych partii powinny w tych dniach odmawiać ich udostępniania?

"Uzbrojeni" w takie argumenty Internauci nie przejęli się zbytnio stanowiskiem PKW i większość "wyborczych" stron funkcjonowała 21 i 22 września normalnie - z istotniejszych właściwie tylko serwis Optimusa został na te dni zawieszony.

Jednym z najciekawszych elementów kampanii wyborczej w sieci była przeprowadzona 11 września Internetowa debata przedwyborcza, w której wzięli udział Aleksander Bentkowski z PSL, Zbigniew Bujak z Unii Pracy, Zbigniew Romaszewski z ROP, Adam Słomka z AWS, Tadeusz Syryjczyk z Unii Wolności oraz Andrzej Urbańczyk z SLD. Do udziału w debacie chciano także zaprosić Janusza Korwina-Mikke z UPR, ale ze względu na sprzeciw Zbigniewa Romaszewskiego, który zagroził wycofaniem się w takim przypadku z debaty, organizatorzy zrezygnowali z tego pomysłu (co rzecz jasna wywołało falę protestów zwolenników UPR).

Znajdując się w swoich biurach, za pośrednictwem Internetu politycy odpowiadali na pytania zadawane im przez prowadzącego debatę Edwarda Miszczaka, przez siebie nawzajem, a także przez "zwykłych" użytkowników Sieci. Technicznie rzecz cała przypominała coś w rodzaju odpowiednika IRC zrealizowanego na stronie WWW (dla zadawania pytań politykom dostępny był także "zwykły" kanał IRC). Organizatorem debaty była Telewizja Wisła, a od strony technicznej obsługiwało ją gdańskie Centrum Nowych Technologii (zapis przebiegu debaty obejrzeć można pod adresem http://wp.cnt.pl/Debata/). Debata ta stała się okazją do kolejnego "wyborczego" sporu, który trafił na listy dyskusyjne - tym razem między firmami providerskimi. Debatę bowiem pierwotnie miała realizować firma OptimusNet, jednak współpraca tej firmy z TV Wisła nie układała się dobrze i planowana debata nie doszła do skutku. Wówczas TV Wisła zwróciła się do CNT. W dzień poprzedzający planowaną debatę kilku pracowników OptimusNet pozwoliło sobie na dość niewybredne żarty w stosunku do serwera CNT (np. "zasypywanie" funkcjonującej tam wyszukiwarki maszynowo generowanymi zapytaniami o niecenzuralne słowa). Leszek Bogdanowicz, szef CNT, potraktował jednak sprawę bardzo poważnie i oskarżył OptimusNet na liście "Polip" o próby zdezorganizowania debaty i włamania się do serwera ją obsługującego. "Żartownisie" z Optimusa z kolei zrewanżowali się oskarżeniami o kradzież pomysłu i rozwiązań technicznych debaty przez CNT. Odwołali oni w końcu owe oskarżenia pod groźbą skierowania przez CNT sprawy do sądu, a sam Optimus wydał oficjalne oświadczenie, w którym "odcina" się od prywatnych działań swoich pracowników. Jednakże cała ta sprawa - zarówno wątpliwe "żarty" ludzi z Optimusa, jak i przesadzona reakcja CNT - wywołała niezbyt przychylne komentarze użytkowników sieci pod adresem obu spierających się firm.


Jarosław Rafa 1997. Tekst udostępniony na licencji Creative Commons (uznanie autorstwa - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych). Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się, co to oznacza i co możesz z tym tekstem zrobić. W razie jakichkolwiek wątpliwości licencyjnych bądź w celu uzyskania zgody na rozpowszechnianie wykraczające poza warunki licencji proszę o kontakt e-mailem: raj@ap.krakow.pl.

Wersja HTML opracowana 30.11.97.


Powrót do wykazu artykułów o Internecie Statystyka