Czy nie dlatego wszak uciekamy z naszymi kontaktami w bezpieczną przestrzeń Internetu, że coraz częściej boimy się, czy wręcz nie potrafimy nawiązywać ich w realnym świecie? A czy mamy gdzie je nawiązywać? Spójrzmy zaledwie na jeden drobny przykład - wydawałoby się - potencjalnej okazji do nawiązywania znajomości, jaką są wszelkie wydarzenia kulturalne, artystyczne. Zawsze nieodmiennie szokuje mnie zachowanie widzów jakiejkolwiek takiej imprezy po jej zakończeniu. Powtarzający się najczęściej obrazek wygląda tak: każdy idzie w swoją stronę, nie oglądając się i nie odzywając do innych, byle jak najszybciej do domu. Wszelka ewentualna dyskusja, wymiana wrażeń, odbywa się co najwyżej w wąskiej grupce, która razem wybrała się na koncert czy spektakl. Niech no by tylko ktoś obcy spróbował się wtrącić w ich rozmowę! Każdy więc wraca sam do domu, po czym włącza komputer i wymienia wrażenia z innymi uczestnikami tej samej imprezy... przez Internet. Jeszcze przed godziną, dwoma, był tam, w tłumie, razem z innymi, ale "coś" wtedy nie pozwalało do tych innych się odezwać... Anonimowo, na odległość bezpieczniej...
Nawiązujemy więc znajomości, przyjaźnie, ba! nawet romanse przez Internet. Sęk tylko w tym, że z tych Internetowych znajomości niewiele na ogół wynika. Choćbyśmy nie wiem jak próbowali sobie wmówić, że jest inaczej, to przecież każdy w głębi duszy dobrze wie, że stukanie na klawiaturze to tylko namiastka rozmowy w cztery oczy z żywym człowiekiem. Cóż z tego, że mogę nawiązywać znajomości bez wychodzenia z domu, skoro nie będąc jeszcze człowiekiem-maszyną z antyutopijnych powieści fantastycznych, właśnie chcę zeń wychodzić! Ale wtedy nie ma nikogo, z kim albo do kogo mógłbym pójść. Mogę mieć setki przyjaciół z Internetu, ale żaden z nich nie wpadnie do mnie wieczorem ni stąd ni zowąd, żeby napić się herbaty i pogadać ot tak, "o życiu".
Żadnej rzecz jasna w tym wszystkim nie ma winy samego Internetu czy IRC. Wypełniają one po prostu lukę w życiu społecznym, która doskwiera wciąż rosnącej liczbie osób, o których pisze w swoim liście nasz Czytelnik - osób nieśmiałych i niezbyt "kontaktowych". Coś złego chyba dzieje się ze społeczeństwem, że "produkuje" coraz większą liczbę takich osób; jeszcze gorzej, że zdaje się nie oferować im w prawdziwym życiu żadnego miejsca równie "przyjaznego" nawiązywaniu kontaktów, co Internet. Uciekamy więc w Internetową namiastkę życia - ale niestety, jest ona namiastką tylko...
Gdzieś w tym całym "programie" tkwi błąd. Jak go znaleźć?
Powrót do wykazu artykułów o Internecie | Statystyka |