Internet według ZUS-u

Z początkiem 1999 r. całą Polskę zbulwersował skandal związany z reformą ZUS-u. Pośpiesznie i chaotycznie przygotowywany system komputerowy, który wedle zapewnień ówczesnego prezesa ZUS-u miał być w pełni gotowy do działania w wyznaczonym ustawą - a całkowicie nierealnym z punktu widzenia technicznego - terminie, faktycznie nie działa do dziś i prawdopodobnie jego wdrażanie potrwa jeszcze długo.

"Chłopcem do bicia" w systemie informatycznym ZUS-u, na którym skupiała się cała złość płatników składek i ataki ze strony dziennikarzy, stał się najdrobniejszy, ale zarazem najbardziej widoczny dla każdego obywatela element tego systemu - niesławny "Program Płatnika", rozpowszechniana przez ZUS aplikacja autorstwa firmy Prokom (wykonawcy całego systemu informatycznego ZUS-u), mająca służyć do obliczania wysokości składek i drukowania deklaracji, które co miesiąc każdy płatnik musi przekazywać do ZUS-u.

Prasa nie pozostawiła na "Programie Płatnika" suchej nitki, jednakże cała ta krytyka skupiała się niemal wyłącznie na błędach w programie: problemach z instalacją, nieprawidłowym wyliczaniu wysokości składek, błędnych wydrukach, niezrozumiałej dokumentacji itp. (Całe archiwum informacji na temat bojów z "Programem Płatnika" i innych absurdów związanych z reformą ZUS-u znaleźć można na poświęconej temu zagadnieniu znakomitej stronie WWW http://www.anty-zus.w.pl/). Istotnie, musiało upłynąć dobre pół roku i ukazać się kilka kolejnych, za każdym razem już "ostatecznych" wersji programu, zanim zaczął on jako tako działać. To jednak tylko jedna strona medalu.

Znacznie słabiej dostrzeżono inny problem związany z "Programem Płatnika": otóż został on przygotowany wyłącznie w wersji dla Windows 9x lub NT, a jego kod źródłowy nie został udostępniony. Tym samym firmy, które chciałyby korzystać z "Płatnika" do rozliczania się z ZUS-em, zostały zmuszone do zakupienia tego systemu operacyjnego. Sprawa nie jest bagatelna, jako że większość systemów kadrowo-płacowych stosowanych w firmach przeznaczona jest wciąż dla systemu DOS, uzupełnionego o środowisko sieciowe Novell Netware (potwierdzają to choćby dane zawarte w niedawno wydanym Ogólnopolskim Katalogu Oprogramowania Komercyjnego na rok 2000). Z uwagi na niewielkie wymagania sprzętowe tego środowiska, programy te często z powodzeniem pracują na komputerach zakupionych przez firmę kilka lat temu, których moc obliczeniowa nie pozwala na uruchomienie na nich systemu Windows 95 czy 98, nie mówiąc już o NT. Wykorzystanie "Programu Płatnika" oznacza więc de facto zakup nowego komputera, dedykowanego dla tej aplikacji, za czym przemawia jeszcze i taki fakt, że "Program Płatnika" nie został zaprojektowany z myślą o pracy w sieci i nie ma np. możliwości różnicowania uprawnień dla różnych użytkowników.

Jak już wspomniałem, problem ten nie był na forum publicznym zbytnio akcentowany. Wprawdzie drobne wzmianki na ten temat pojawiły się w kilku artykułach opisujących "Program Płatnika", ale generalnie sprawę zbagatelizowano, traktując ją jako drobną niedogodność. Jedynie przez grupy dyskusyjne przetoczyła się istna burza, Internauci pisali nawet skargi do Urzędu Antymonopolowego, jednak bez widocznego skutku. Sprawa przycichła, a firmy powoli się przystosowały. Ostatecznie używanie "Płatnika" na szczęście nie było obowiązkowe; można było wyliczać składki innym sposobem, a uzyskane dane ręcznie wpisywać do ZUS-owskich formularzy. Z czasem, gdy wreszcie rząd i ZUS zdecydowały się ostatecznie, jakie mają być właściwie zasady obliczania składek i jaka postać formularzy będzie akceptowana, firmy produkujące aplikacje kadrowo-płacowe dorobiły do nich moduły potrafiące drukować bezpośrednio na owych formularzach i wydawało się, że wreszcie zapanował spokój.

Do czasu, to znaczy do maja bieżącego roku. Wtedy to bowiem rząd, doszedłszy do wniosku, że ZUS otrzymuje zbyt wiele formularzy wypełnionych błędnie (kto choć raz widział ów formularz, chyba się temu stanowi rzeczy szczególnie nie dziwi) zaproponował projekt nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach społecznych, w myśl którego firmy byłyby zmuszone do przesyłania deklaracji do ZUS-u drogą elektroniczną, czyli przez Internet! Na początku obowiązek miał dotyczyć wszystkich firm, z wyjątkiem jednoosobowych; kilka dni później wiceminister pracy Ewa Lewicka mówiła już o firmach zatrudniających powyżej 10 pracowników. W chwili, gdy piszę ten tekst (początek czerwca) ostateczna granica wielkości firmy, powyżej której miałby zostać wprowadzony obowiązek rozliczenia elektronicznego, nie była jeszcze znana.

Warto zauważyć, że "Program Płatnika" od początku tworzony był z myślą o takiej formie rozliczeń. Służyć miał do tego towarzyszący mu "Program Płatnika-Teletransmisja". Pierwotnie jednakże ZUS zakładał, że rozliczenia elektroniczne dotyczyć będą tylko największych firm, a w praktyce i tak firmy, ktore chciały rozliczać się z ZUS-em elektronicznie, miały z tym ogromne problemy. Na początku twierdzono, że nie są jeszcze gotowe serwery internetowe, które miały przyjmować dane od płatników. Potem sytuacja zmieniła się diametralnie: deklaracje w postaci elektronicznej nie będą wysyłane przez Internet, lecz przez specjalną sieć dostępową, którą dla ZUS-u ma zbudować TPSA (ciekawe, jaki w tym właściwie sens?). Około lipca ubiegłego roku ZUS zorientował się, że zainteresowanie korzystaniem z jego sieci dostępowej jest znikome i znów wrócił do koncepcji przesyłania deklaracji przez Internet. Ta cała kołomyjka, jak i kłopoty techniczne (a jakże!) z programem "Teletransmisja", tudzież problemy związane z uzyskiwaniem kluczy szyfrujących i certyfikatów (wydaje je firma "Unizeto" ze Szczecina, pełniąca rolę centrum certyfikacyjnego dla użytkowników programu "Teletransmisja") spowodowały, że tylko znikoma liczba firm okazała się na tyle wytrwała, by przebrnąć całą tę drogę i uruchomić w końcu elektroniczne rozliczenia z ZUS-em. Jak ocenia ZUS, w chwili obecnej zaledwie ok. 1-3% płatników przekazuje swoje rozliczenia elektronicznie. Obecnie więc ZUS wykonuje gigantyczną woltę i chce wszystkie te firmy, którym wcześniej rzucał przysłowiowe kłody pod nogi, gdy chciały się rozliczać elektronicznie - teraz zmusić do tego, aby to robiły.

I tu ponownie wypływa na światło dzienne sprawa owego nieszczęsnego "Programu Płatnika". O ile bowiem faktycznie wprowadzony zostanie obowiązek elektronicznego rozliczania się z ZUS-em, obowiązkowe stanie się także używanie "Programu Płatnika", a ściślej rzecz biorąc - "Teletransmisji". Tylko bowiem pliki wygenerowane przez ten ostatni program są akceptowane przez ZUS, a ich format - w przeciwieństwie do formatu plików generowanych przez samego "Płatnika" - nie jest opublikowany. Wiadomo, że "Teletranmsmisja" wykorzystuje do zaszyfrowania pliku ogólnie dostępną bibliotekę szyfrującą SSLeay (http://www.ssleay.org/) - ale używać jej przecież można na tysiące różnych sposobów...

Sytuacja jest tu diametralnie różna niż w przypadku ubiegłorocznej awantury o "Płatnika"; w momencie bowiem, gdy coś staje się obowiązkiem, wskazywanie obywatelowi jednego tylko, "jedynie słusznego" narzędzia, za pomocą którego ten obowiązek można spełnić, jest praktyką wręcz karygodną. Tu już nie chodzi o to, że "Teletransmisja" działa tylko pod Windows; chodzi o to, że dla samej "Teletransmisji" nie ma żadnej alternatywy. Żeby nie odbiegać daleko od finansowo-komputerowej tematyki, posłużmy się następującą analogią: co by było, gdyby Ministerstwo Finansów wprowadzając obowiązek używania przez firmy kas fiskalnych, zamiast określić parametry, jakie taka kasa musi spełniać, wskazało jedynie określonego dostawcę, u którego w należy się w kasy zaopatrywać? Prawdopodobnie jednak "taki numer by nie przeszedł". Dlaczego zatem "przechodzi", gdy rzecz nie dotyczy kasy, ale programu komputerowego? Przecież poza tym sytuacja jest dokładnie taka sama. Nie opublikowano specyfikacji plików przyjmowanych przez system informatyczny ZUS-u; zamiast tego wskazano ściśle określone narzędzie do tworzenia tych plików.

W całym tym pomyśle z obowiązkowymi rozliczeniami elektronicznymi nie podobają mi się dwie rzeczy. Po pierwsze - przymus. Jestem rzecz jasna wielkim zwolennikiem Internetu i jego jak największego spopularyzowania; w przeciwnym razie nie publikowałbym artykułów na tych łamach. Jestem jednak równie gorącym przeciwnikiem tego, aby ta popularyzacja odbywała się metodą przymusu. Zmuszanie nieprzygotowanych do tego firm do korzystania z Internetu zniechęci je do sieci, co odbije się ze szkodą na ich ewentualnej przyszłej obecności w Internecie. Po drugie - nawet gdyby rozliczenia elektroniczne nie stały się obowiązkowe, i tak ZUS i Prokom powinny zostać zobowiązane do opublikowania specyfikacji "Teletransmisji". ZUS ustalił bowiem swoim formatem plików standard, który dotyczy całego społeczeństwa - powinien zatem być powszechnie dostępny, nie zaś utajniony, znany tylko jednej firmie, która tworzy kiepskiej jakości aplikację za pieniądze ZUS-u, czyli nas wszystkich. Pozostaje mieć nadzieję, że nasze władze przejrzą na oczy i wezmą te dwa aspekty sprawy pod uwagę...

Na koniec warto wspomnieć, że ZUS nie byłby - gdyby opisywany projekt stał się prawem - pierwszą instytucją państwową, która zmusza interesantów do korzystania z określonego typu oprogramowania (choć pierwszą, która czyniłaby to na tak wielką skalę). Oto z różnych stron kraju dochodzą sygnały, że kasy chorych zmuszają placówki medyczne, z którymi podpisują umowy, do stosowania MS Excela jako narzędzia do generowania wszelkich zestawień i raportów! W tyle nie pozostaje również Komitet Badań Naukowych. Każda polska uczelnia musi co rok Komitetowi temu złożyć obszerne sprawozdanie ze swej działalności. Sprawozdanie to ma postać pliku, do tworzenia którego służy specjalny, rozpowszechniany przez KBN program - działający znów, podobnie jak ZUS-owski "Płatnik", wyłącznie w systemach Windows 9x (i obarczony zresztą podobną liczbą błędów), i podobnie jak on udostępniany bez kodu źródłowego. Naprawdę trudno zrozumieć, skąd bierze się u polskich urzędników ten pęd do "uszczęśliwiania" nas "jedynie słusznymi" rozwiązaniami... Pewnie stąd, że zlecić jakiejś niesolidnej firmie napisanie niezbyt dobrze działającego programu jest łatwiej (i taniej), niż opracować porządną, jednoznaczną specyfikację standardu...


Jarosław Rafa 2000. Tekst udostępniony na licencji Creative Commons (uznanie autorstwa - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych). Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się, co to oznacza i co możesz z tym tekstem zrobić. W razie jakichkolwiek wątpliwości licencyjnych bądź w celu uzyskania zgody na rozpowszechnianie wykraczające poza warunki licencji proszę o kontakt e-mailem: raj@ap.krakow.pl.

Wersja HTML opracowana 14.07.2000.


Powrót do wykazu artykułów o Internecie Statystyka