bross@polbox.com.pl (Bronek Kozicki) wrote: >Wczesniej zadeklarowalem pelne poparcie dla tekstu Jarka Rafy, co mam >nadzieje upowaznia mnie teraz do polemiki odnoszacej sie do tego tekstu. >Oczywiscie, nie podejmuje glosu zamiast Jarka Rafy, niemniej - >poniewaz dzielimy podobne stanowisko - pozwole sobie odpowiadac na >skierowane do niego kwestie. Szanowny p. Bronku, Stalo się to, czego obawialem się najbardziej - wyszlo na to, ze uzurpuje sobie role nawiedzonego proroka, który z jakichs niejasnych powodow upiera się, by powstala polska strona narodowa o adresie http://www.poland.com realizujaca jakies wysokie racje patriotyczne. Poniewaz jednak jest to adres 1. amerykanski, 2. komercyjny, to kalam swietosci i patrioci powinni dac mi solidny odpor i to od razu po ryju. Przypominam wiec niesmialo, ze wszedlem na te liste tylko z powodu dosc brutalnego ataku personalnego ze strony p. J. Rafy realizujac swe prawo do obrony. Nie rozumiem podloza tego ataku, bo p. Rafy nie znam osobiscie, nigdy z nim nie rozmawialem i krzywdy mu zadnej nigdy nie wyrzadzilem - a przynajmniej nic o tym nie wiem. Przeciez wystarczylo, by p. Rafa napisal np. tak: Niejaki proponuje taka rzecz - to glupi pomysl z takich a takich powodow i byloby OK., bo kazdemu wolno dowolny pomysl ocenic jako glupi. Po co bylo prosta sprawe nasycac osobistymi inwektywami? Nie rozumiem. W gruncie rzeczy wcale mi az tak nie zalezy na tym cholernym adresie - jak się publicznosci nie podoba, to nie; nie bede walczyl z wiatrakami, bo mam swoja robote. Mam na koniec (bo mam nadzieje skonczyc wreszcie swój udzial w tej dyskusji, nawet nie zdawalem sobie sprawy jakie to czasochlonne, a przelom roku to okres wyjatkowego nawalu pracy) drobna propozycje. Rozwazmy roboczo problem odwrotny - pojawia się strona WWW o adresie www.poland.com zawierajaca wszelkie mozliwe inwektywy pod adresem naszego kraju - jak się wtedy czujemy? I czy mozemy jakos przeciwdzialac? W gruncie rzeczy tylko te perspektywe mialem na mysli stawiajac owa nieszczesna propozycje pod rozwage. Zreszta to byla pointa mojego felietonu, która jednak wszyscy zapalency pracowicie pomijaja. Mam wrazenie, ze nikt nie czytal tekstu, który stal sie zalazkiem calej dyskusji, z jednym wyjatkiem p. J. Rafy, ktorym tez nie doczytal do konca. Poniewaz jednak widze, ze napracowal się Pan nad replika, zas sztuka logicznego argumentowania nie jest Panu obca, pozwoli Pan ze ustosunkuje się do Panskich argumentow, ale tylko do niektorych, tych najtrafniejszych, jak sadze, i najlepiej sformulowanych - na wszystkie nie mam sily przerobowej, za co szczerze przepraszam - moze ewentualnie pozniej, w trybie indywidualnym. Nikt posiadajacy choc minimum wiedzy o korzystaniu z Internetu nie bedzie szukal informacji o kraju "zgadujac" adres www.<angielska_nazwa_kraju>.com . Nikt sposrod dziesiatek a wkrotce setek milionow uzytkownikow?!!! To bardzo mocne twierdzenie! Wystarczy, by ten trick stosowal co setny - a już się oplaci... Pan Horodenski pisze o faktach, powolujac sie na zwyczaj poszukiwania informacji "zgadujac" adres www.<nazwa_wlasna>.com Chce wskazac jednak, ze aby moc o faktach pisac, trzeba najpierw je zbadac. Badanie, do ktorego odwoluje sie wczesniej, ze wzgledu na swoj zasieg nie jest reprezentatywne, nie mniej pan Horodenski _w_ogole_ na zadne badania sie nie powoluje. Moze wiec wolno owo "zauwazanie realnych, obiektywnych faktow, ich badanie i opisywanie ..." BEZ ODWOLYWANIA SIE DO ZRODEL nazwac pismactwem? Jakie zrodla ? Jak wielkie badania trzeba przeprowadzic, by sprawdzic ten jeden prosty schemat? Jest tylko ok. 200 krajow na naszym globie, niech Pan wystuka probke trzydziestu - to zajmie ca 30 minut Pan Rafa krytykuje postepowanie niezgodne ze standardami Internetu. Czy pan Horodenski taka krytyke nazywa "ksenofobia"? Ponadto zaraz punkt nizej pan Horodenski wlasnie ideologiczne argumenty pana Rafy cytuje. Dlaczegoz wiec tutaj ich z~a~da? Co niezgodnego ze standardami internetu jest we wklepaniu w netszkapie adresu www.cos_tam.com? Wszak "Internet, protokol HTTP, USA, instytucje komercyjne, Poland, strona glowna" jest przeciez doslowna interpretacja adresu http://www.poland.com/ . Dlaczego? Odsylam czytelnika do podstawowych informacji o "top level domains". I w przeciwienstwie do adresu "Warszawa, ul. abkowska 2/5" opisuje rodzaj dzialalnosci rzeczonej instytucji. To prawda, oczywiscie, ale majaca znaczenie tylko dla ludzi zainteresowanych technicznymi aspektami zagadnienia. Nad cala ta dyskusja ciazy, uwazam, brak wczucia się w bardzo szarego uzytkownika internetu, który korzysta zen tylko dlatego, ze musi - podczas gdy uczestnicy list dyskusyjnych to już pewna elita, majaca dosc wysoka swiadomosc istoty narzedzia, ktorym się posluguja. Rozsmieszyl mnie argument pewnego dyskutanta z listy Polip - przeprowadzilem ankiete w ród moich kolegow i zaden z nich..." Nas jest na tych listach kilkaset, moze kilka tysiecy osob - a co z milionami, które nawet jeszcze nie wiedza, co je czeka? Czyzby pan Horodenski nie zauwazal roznicy pomiedzy amerykanskimi instytucjami komercyjnymi a suwerennymi krajami? Dla mnie traktowanie tego drugiego jak amerykanskiej firmy JEST dyshonorem. Sorry, nic na to nie poradze - przypomina mi się powiedzenie o pierniku i wiatraku... A czy pan Horodenski potrafi "zgadnac" adresy WWW takich krajow lezace w domenie .com ? Czy moze jednak posluzy sie usluga wyszukiwania? Wlasnie sprobowalem kontrolnie znalezc cos o Polsce przez Yahoo - zabiera to co najmniej dobre kilkanascie minut i wymaga po drodze podejmowania szeregu wcale nie oczywistych decyzji. Tak, wiem, przypuszczalnie jestem malo inteligentny, ale od tych rzesz, ktorym to jest potrzebne, tez nie mozma wymagac wybitnej inteligencji, a w kazdym razie ten, co bedzie jej wymagal, przegra na rynku z kretesem. Metoda wyszukiwarek ma jedna zasadnicza wade - takie serwery jak yahoo, altavista czy hotbot po prostu wyszukuja to, co jest, nie dajac zadnych podstaw do oceny, czego tam jeszcze brak. Prosze to przemyslec - to bardzo krytyczny moment! Tylko serwer autoryzowany, prowadzony w przemyslany sposob moze dac wyczerpujaca informacje. Rowniez pozwole sobie zainteresowanych tematem odeslac na liste "Polip" (<news://news.nask.org.pl/pl.listserv.polip> lub <listserv@man.lodz.pl>), gdzie dyskusja ta rozwinela sie znacznie bardziej, niz na "Dziennikarzu". Dziekuje za te informacje, sprawdzilem - okazuje się, ze jednak mam troche zwolennikow... - no, nie, przepraszam, już zaznaczylem, ze nie mam zamiaru byc zadnym przywodca czy bojownikiem o sprawe. Ma racje p. Jaroslaw Rafa - nizej podpisany jest tylko pismakiem. Najbardziej jednak dziekuje za spokojny i niezwykle rzeczowy ton wypowiedzi. Nie da sie niesety powiedziec o niektorych glosach, ktore juz sie pojawily i sadze, ze jeszcze sie pojawia. Kultura niby nic nie kosztuje, a jednak nie kazdego na nia stac. Pozdrowienia Andrzej Horodenski a.horodenski@lupus.waw.pl