Polska, czyli firma w USA

komentarz do komentarza Andrzeja Horodeńskiego z "Entera" nr 11/96

W numerze 11/96 "Entera" Andrzej Horodeński w tekście pt. "WWW a sprawa polska" niezwykle emocjonuje się nieistnieniem pewnego adresu WWW. Adresu, który w wyobrażonej przez niego scence miałby ochotę wstukać na swoim notebooku pewien ograniczony i bezczelny amerykański biznesmen. Dlaczego ograniczony, bezczelny i na dodatek amerykański? Bo jedynie połączeniem wszystkich tych cech naraz można tłumaczyć chęć traktowania SUWERENNYCH KRAJÓW jak... firm komercyjnych działających w USA (!). Adresem, którego rzeczony biznesmen bowiem miałby poszukiwać (i to jeszcze czyniąc zdaniem A.Horodeńskiego "rzecz najnaturalniejszą w świecie"!) jest... www.poland.com! A końcówka adresu .com - jak wiadomo każdemu, kto czytał jakikolwiek podręcznik na temat Internetu - oznacza amerykańskie (lub przynajmniej działające na terenie USA) firmy komercyjne.

Po pierwsze, traktowanie PAŃSTWA jako FIRMY trochę, no... niezbyt pasuje. Jak by na to nie patrzeć, obydwa te rodzaje instytucji mają nieco różne cele - i różną rangę. Umieszczenie państwa w domenie .com jakby trochę go deprecjonowało - czy autor rzeczonego tekstu tego nie czuje? Po drugie, dlaczego adres miałby brzmieć akurat "poland.com"? Skąd ten anglo-, czy raczej amerykanocentryzm? Nazwa "oficjalnej" domeny danego kraju powinna być wyrażona w jego włąsnym języku, a więc "polska", a nie "poland", "suomi", a nie "finland", "magyar" a nie "hungary". No ale jeżeli traktuje się Polskę jako amerykańską firmę, to logiczne, że i nazwa jest po angielsku...

Fakt istnienia takich domen jak cytowane przez autora russia.com, japan.com i podobne niczego tu nie zmienia. Ci, którzy je stworzyli, dali tym samym dowód, że są równie ograniczeni, co hipotetyczny biznesmen z przedstawionej scenki. Dlaczego mamy ich naśladować? Jak ktoś niedawno zauważył w Internecie, też przy okazji dyskusji na temat nazw domen: czy musimy zawsze brać przykład z niedobrych wzorów? Bardzo mnie dziwi to wiernopoddańcze "wpychanie" narodowych domen do AMERYKAŃSKIEJ z założenia domeny .com. Dziwi tym bardziej, że przecież każdy kraj podłączony do Internetu (a i niepodłączony też, już "na zapas") ma własną domenę narodową, którą jest dwuliterowy, międzynarodowy skrót nazwy kraju wg norm ISO. I wszyscy tych domen bez żadnych zastrzeżeń używają! A zatem jeżeli istniałby "oficjalny" polski serwer WWW (który niewątpliwie istnieć powinien - w tym autor artykułu ma całkowitą rację), to pod adresem www.polska.pl - albo po prostu www.pl, po co komplikowac? - a nie jakieś tam "www.poland.com".

I proszę mi nie mówić, że ograniczony amerykański biznesmen ma prawo nie wiedzieć tego wszystkiego, co tutaj powypisywałem, i dlatego może szukać pod "www.poland.com". Nie może! Jeśli chce się używać jakiegoś narzędzia - obojętnie jakiego - to ma się obowiązek posiąść ELEMENTARNĄ wiedzę o tym, jak się nim posługiwać. Dziwne, że jakoś w przypadku komputerów ta prosta prawda do wielu osób nie może trafić, wymagają za to od komputerowych speców, aby "zrobili im tak", żeby można było korzystać z komputera nie mając o nim zielonego pojęcia. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby podobnie traktowano samochody - a właściwie to nie trzeba sobie tego wyobrażać, bo może o tym pan Horodeński przeczytać na stronie 18 tego samego numeru "Entera" (warto czasami czytać własne pismo...).

Tekst Andrzeja Horodeńskiego zbiegł się w czasie z kolejną falą dyskusji w polskim Internecie na temat nazw domen właśnie. Ktoś w tej dyskusji przypomniał podstawowy, a zapomniany fakt: nazwy domen w Internecie nie służą do tego, żeby łatwo było odnaleźć Polskę, Rosję czy firmę pana Kowalskiego. Służą tylko temu, żeby siecią ŁATWIEJ SIĘ ADMINISTROWAŁO. A wyszukiwaniu firm czy państw służą przeznaczone do tego właściwe narzędzia.

Nauczony tego, nawet najbardziej tępy amerykański biznesmen nie będzie szukał jakiegoś www.poland.com, tylko od razu wstuka www.yahoo.com - w końcu najłatwiej pamiętać tylko JEDEN adres, a ten akurat znają wszyscy na świecie! - i wybierze sobie "Countries", a potem "Poland"... I w końcu - jednak! - trafi, gdzie trzeba, co z ulgą konstatuje -

Jarosław Rafa


Już po napisaniu wspomnianego tekstu dowiedziałem się o uruchomieniu oficjalnej strony Polski pod adresami http://polska.pl/ (w wersji polskiej) i http://poland.pl/ (w wersji angielskiej). :-)


Jarosław Rafa 1996. Tekst udostępniony na licencji Creative Commons (uznanie autorstwa - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych). Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się, co to oznacza i co możesz z tym tekstem zrobić. W razie jakichkolwiek wątpliwości licencyjnych bądź w celu uzyskania zgody na rozpowszechnianie wykraczające poza warunki licencji proszę o kontakt e-mailem: raj@ap.krakow.pl.

Wersja HTML opracowana 18.12.96, uzupełnienie 31.01.97.


Powrót do wykazu artykułów o Internecie Statystyka