Strachy Microsoftu

Kiedy nie tak dawno pisałem ("Dziennik" nr 234), że na miejscu Billa Gatesa bałbym się Linuxa, nawet nie mogłem przypuszczać, jak blisko jestem prawdy. Prawda ta wyszła na jaw dokładnie na przełomie października i listopada tego roku. Społeczność Internetowa ujrzała wtedy zadziwiający dokument. Był nim poufny, wewnętrzny raport Microsoftu, dotyczący zagrożeń dla firmy płynących ze strony nie tylko Linuxa, ale w ogóle tzw. oprogramowania otwartego (Open Source Software) - czyli takiego, które jest publicznie dostępne w wersji źródłowej i tworzone - najczęściej całkowicie niekomercyjnie - w drodze współpracy wielu osób za pośrednictwem Internetu.

Człowiekiem, za którego sprawą ów raport pojawił się w Internecie i trafił do publicznej wiadomości, jest Eric S. Raymond, postać szeroko znana w środowisku twórców oprogramowania otwartego, koordynator prac nad programem fetchmail. Raport został mu przekazany przez anonimowego pracownika Microsoftu w ostatnim tygodniu października. Raymond opatrzył go własnymi komentarzami i udostępnił na stronie WWW. Biorąc pod uwagę tak datę udostępnienia dokumentu, jak i jego treść, Raymond nazwał go "Halloween Document". W kilka dni później w ręce Raymonda trafił drugi dokument Microsoftu, który koncentruje się specyficznie na Linuxie, choć nie robi już tak szokującego wrażenia, jak pierwszy. Obecnie z obydwoma dokumentami można zapoznać się pod adresem: http://www.opensource.org/halloween.html.

Po opublikowaniu raportu przez kilka dni trwały spekulacje, czy nie jest on aby mistyfikacją. W końcu jednak Microsoft oficjalnie potwierdził jego autentyczność, podkreślając przy tym wszakże, że nie jest to w żadnym wypadku oficjalne stanowisko firmy, a jedynie roboczy raport przeznaczony do wewnętrznej dyskusji. Jak zauważa jednak Raymond, wśród osób wymienionych jako biorące udział w tworzeniu tego raportu znajduje się kilku wysoko postawionych pracowników Microsoftu, w tym dwóch członków ścisłej dyrekcji (liczącej 8 osób), i można przypuścić, że raport miał być - czy też może nawet został - przedstawiony Billowi Gatesowi jako propozycja co do kierunków strategii firmy.

"Halloween Document" z zaskakującą dobitnością - zwłaszcza gdy zestawić ją z tonem oficjalnych wypowiedzi Microsoftu - podkreśla zalety otwartego oprogramowania. Przyznaje, że Internet "w sposób bardzo dramatyczny" udowodnił, że programy rozwijane w sposób otwarty mogą osiągnąć wysoki stopień złożoności, który dotychczas przypisywano tylko produktom dużych komercyjnych firm, a przy tym mogą dorównać, a nawet przewyższyć "jakość komercyjną". Jako przykłady - oprócz oczywiście najbardziej spektakularnego Linuxa - wymieniane są takie produkty jak Apache - niekwestionowany numer 1 na rynku serwerów WWW, sendmail - lider wśród serwerów pocztowych, BIND - podstawowy i de facto jedyny liczący się program do obsługi serwerów nazw domenowych (DNS) w Internecie, jak również kilka innych znanych programów, takich jak GNU Emacs, GCC czy perl.

Autor dokumentu stwierdza, że proces tworzenia oprogramowania otwartego ma unikalne, niemożliwe do naśladowania zalety. W tworzenie oprogramowania otwartego może być zaangażowana znacznie większa liczba programistów, niż w jakiekolwiek przedsięwzięcie komercyjne, i liczba ta rośnie wraz z rozwojem Internetu. Ponieważ dostępny jest kod źródłowy, potencjalnie każdy użytkownik ma możliwość poprawienia znalezionego błędu w programie. Stąd też szybkość wprowadzania poprawek jest o rząd wielkości wyższa niż w oprogramowaniu komercyjnym - mogą one być dostępne nawet już w 24 godziny po wykryciu błędu! Wreszcie oprogramowanie otwarte jest długoterminowo wiarygodne: z uwagi na dostępność kodu źródłowego, "prawdopodobieństwo tego, że Apache przestanie istnieć, jest o rzędy wielkości mniejsze niż tego, że zniknie np. WordPerfect". Autor dokumentu cytuje wypowiedź jednej z firm, prowadzącej sklep Internetowy w oparciu o serwer Apache: "ponieważ jest to oprogramowanie otwarte, możemy zatrudnić do niego jednego lub dwu programistów i uaktualniać je we własnym zakresie w nieskończoność".

Ten sposób tworzenia oprogramowania, poprzez swobodną wymianę informacji, może stanowić w długiej perspektywie znaczne zagrożenie dla Microsoftu w mentalności użytkowników, jako przeciwieństwo zamkniętego, centralnie sterowanego stylu pracy stosowanego przez firmy komercyjne. Jak zauważa autor dokumentu, nawet wewnątrz samego Microsoftu nie ma mechanizmów, które pozwoliłyby programistom firmy równie skutecznie współpracować ze sobą, jak dzieje się to w środowisku oprogramowania otwartego. Brak jest centralnych serwerów, na których przechowywana byłaby aktualna wersja całości kodu, do której każdy programista miałby dostęp, i otwartych list dyskusyjnych, gdzie możnaby wymieniać pomysły, uwagi i poprawki; do tworzenia różnych produktów używane są różne narzędzia programistyczne (w przeciwieństwie do wspólnego dla całego środowiska oprogramowania otwartego podstawowego zestawu narzędzi GNU), co utrudnia wymianę kodu w obrębie firmy; zadania wykonywane przez programistów są odgórnie przydzielane, a proces wyszukiwania i zgłaszania błędów w testowanych programach sformalizowany i długotrwały.

Przechodząc konkretnie do Linuxa, autor dokumentu stwierdza, że Linux stanowi bezpośrednie zagrożenie dla serwera Windows NT Microsoftu. W porównaniu z tym ostatnim ma on większą wydajność, niższe wymagania sprzętowe i nieporównanie wyższą stabilność. Ze względu na modularną budowę Linuxa może on w stopniu nieosiągalnym dla Windows NT być skalowany i dostosowywany do potrzeb użytkownika, począwszy od potężnych superkomputerów z jednej strony, po dedykowany serwer DNS, pracujący na starym komputerze 486 bez monitora i klawiatury z drugiej strony. Linux obsługuje wszystkie otwarte protokoły sieciowe (jak również szereg firmowych), jest też dostępny w wersjach na więcej rodzajów sprzętu niż Windows NT. Nie bez znaczenia dla popularności Linuxa jest również fakt przyzwyczajenia wielu firm do serwerów pracujących pod kontrolą innych odmian Unixa (które Linux obecnie stopniowo wypiera z rynku), przede wszystkim zaś to, że w przeciwieństwie do Windows, Linux jest lubiany przez użytkowników. Autor dokumentu powołuje się tu na badania ankietowe dotyczące stopnia zadowolenia użytkowników z wykorzystywanego przez nich systemu operacyjnego; Linux uplasował się tu bezapelacyjnie na pierwszym miejscu. Linux może stać się, o ile już nie jest, systemem dominującym wśród providerów Internetu, a także na rodzącym się dopiero rynku mikroserwerów - komputerów o niezbyt zaawansowanych parametrach sprzętowych, przeznaczonych do świadczenia w sieci tylko jednej, wyspecjalizowanej usługi - np. obsługi drukowania sieciowego, serwera poczty czy WWW-proxy.

Z drugiej strony, dokument nie uznaje za prawdopodobne, aby Linux mógł stanowić realną konkurencję dla Windows na platformie komputerów klienckich, ze względu na jego zbyt słabe zorientowanie na ułatwienie pracy niedoświadczonemu użytkownikowi komputera. Aczkolwiek Eric S. Raymond po części polemizuje z tym stwierdzeniem - twierdząc, że produkty Microsoftu jedynie wyglądają na przyjazne dla użytkownika, ale tak naprawdę z powodu swojej powolnej pracy i znacznej liczby błędów marnują jego czas i wcale nie zwiększają produktywności - to zarazem przyznaje, że zarzutowi temu nie sposób odmówić słuszności. Choć istnieją przykłady na to, że i "zielony" użytkownik może być niezwykle zadowolony z pracy w Linuxie (można je znaleźć np. na polskiej grupie dyskusyjnej pl.comp.os.advocacy), to generalnie oprogramowanie otwarte w niewielkim stopniu uwzględnia potrzeby mało zaawansowanych użytkowników, co w sposób naturalny wynika z faktu, że użytkownicy tacy po prostu nie biorą udziału w procesie tworzenia tego oprogramowania. Nie znaczy to, że w procesie otwartym nie da się stworzyć oprogramowania łatwego w obsłudze przez przeciętnego użytkownika (Raymond wymienia tu jako przykład KDE), ale może to trwać stosunkowo długo, i przynajmniej w najbliższym czasie możliwość "wygrania" Linuxa z Windows na tym polu jest istotnie niezbyt realna.

Z przedstawionych w dokumencie stwierdzeń można zatem wysnuć wniosek, że zarysowuje się perspektywa ewentualnego podziału rynku: Linux mógłby zdominować rynek serwerów, podczas gdy w sektorze oprogramowania klienckiego pozycja Windows byłaby raczej niezagrożona. Dla Microsoftu jest to jednakże sytuacja nie do przyjęcia, stąd też ostatnia część dokumentu koncentruje się na sposobach walki z Linuxem i ogólnie, oprogramowaniem otwartym.

Podstawowym spostrzeżeniem, które zdaniem autora dokumentu trzeba poczynić, jest to, że czynnikiem decydującym o sile oprogramowania otwartego jest proces jego tworzenia, a nie konkretna firma ani konkretny produkt. Dokument z jednej strony uważa za wskazane podjęcie próby "przeszczepienia" najlepszych cech procesu tworzenia oprogramowania otwartego na grunt Microsoftu, z drugiej zaś podaje sposób walki z tym procesem na zewnątrz firmy. Ze względu na wspomnianą wcześniej "długoterminową wiarygodność" oprogramowania otwartego, nieskuteczne jest wobec niego stosowanie taktyki FUD (Fear, Uncertainty, Doubt - strach, niepewność, wątpliwości). To zdanie wywołało ogromne wzburzenie zarówno Raymonda, jak i czytelników dokumentu, jako że stanowi jawny - choć pośredni - wyraz przyznania się do stosowania przez Microsoft tej niezbyt uczciwej taktyki marketingowej i jej akceptacji. FUD polega - najprościej mówiąc - na swoistej "wojnie psychologicznej"; rozsiewaniu negatywnych opinii o konkurencyjnym produkcie, wzbudzaniu wątpliwości odnośnie jego jakości i sugerowaniu braku perspektyw jego przyszłego rozwoju.

Taktyka, którą autor dokumentu proponuje w miejsce FUD, jest jednak dla Internautów jeszcze bardziej oburzająca. Autor zwraca uwagę na istotną cechę oprogramowania otwartego, która stanowi zarazem jego siłę i słabość: kluczowym punktem dla sukcesu oprogramowania otwartego jest jego powiązanie z publicznymi, powszechnie stosowanymi protokołami współpracy programów między sobą. Należy zatem "odpowszechnić" te protokoły. "Poprzez rozszerzenie tych protokołów i opracowywanie nowych protokołów możemy uniemożliwić produktom otwartym wejście na rynek" - brzmi jedna z końcowych tez dokumentu. W istocie chodzi zatem o "przywiązanie" użytkowników do oprogramowania Microsoftu poprzez stworzenie takich protokołów - lub takich rozszerzeń do istniejących protokołów - które tylko oprogramowanie Microsoftu będzie obsługiwać. Potem wystarczy tylko dobra reklama, aby cała prasa komputerowa, a za nią użytkownicy, uznali obsługę tych właśnie protokołów przez oprogramowanie za niezbędną. Rezultat jest oczywisty...

Eric S. Raymond komentując ten fragment dokumentu zwraca uwagę na fakt, że rynek opierający się na standardowych, powszechnych protokołach jest korzystny dla klienta, natomiast opierający się na zamkniętych protokołach firmowych - niekorzystny. Otwarte protokoły są tańsze, pobudzają konkurencję i dają możliwość dokonania przez użytkowników najlepszego wyboru. Proponowane w dokumencie Microsoftu "odpowszechnienie" protokołów oznacza ograniczenie możliwości wyboru, wzrost cen i zredukowanie konkurencji - w efekcie klient na tym traci. W modelu proponowanym przez "Halloween Document", aby Microsoft mógł wygrać, klient musi przegrać.

Cały "Halloween Document", wraz z dostępnymi w Sieci tekstami, na które się powołuje, stanowi doprawdy pasjonującą lekturę rzucającą wiele światła na obecną sytuację na rynku oprogramowania i walkę, jaka od pewnego czasu toczy się między dwoma filozofiami jego tworzenia: "katedrą i targowiskiem", żeby zacytować tu tytuł poświęconej właśnie temu zagadnieniu pracy Erica S. Raymonda (zresztą wielokrotnie cytowanej w dokumencie Microsoftu). Być może do niektórych aspektów tego konfliktu jeszcze na łamach "Dziennika" wrócimy...


Jarosław Rafa 1998. Tekst udostępniony na licencji Creative Commons (uznanie autorstwa - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych). Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się, co to oznacza i co możesz z tym tekstem zrobić. W razie jakichkolwiek wątpliwości licencyjnych bądź w celu uzyskania zgody na rozpowszechnianie wykraczające poza warunki licencji proszę o kontakt e-mailem: raj@ap.krakow.pl.

Wersja HTML opracowana 17.11.98.


Powrót do wykazu artykułów o Internecie Statystyka