Jeszcze na temat Lynxa

Po opublikowaniu w numerze 10/97 MI artykułu "Niedzielne webmajstrowanie, czyli jak nie tworzyć stron WWW", w którym m.in. zalecałem webmasterom sprawdzanie, jak tworzona przez nich strona wygląda w wersji tekstowej, czyli w przeglądarce Lynx, otrzymałem szereg listów z pretensjami. Pretensje te dotyczyły tego, że sugeruję rzecz nierealną dla wielu autorów stron WWW, którzy opracowują i oglądają swoje strony wyłącznie w środowisku Windows, i nie mają dostępu do żadnego systemu unixowego, na którym możnaby uruchomić Lynxa. Spieszę zatem z wyjaśnieniem, że moja propozycja nie jest taka bezsensowna, jak by się mogło wydawać.

Istnieje kilka możliwości dostępu do Lynxa dla osób nie posiadających konta w żadnym systemie unixowym. Po pierwsze, opracowane zostały wersje Lynxa pracujące w systemach DOS (z wykorzystaniem DOS-extendera, wymagany procesor 386 lub lepszy) oraz Windows 95 lub Windows NT - można zatem sobie je "ściągnąć" i zainstalować na swoim komputerze (adres: http://www.fdisk.com/doslynx/lynxport.htm). Po drugie - jest to rozwiązanie najbardziej "klasyczne" - możliwe jest skorzystanie z jednej z "publicznych" instalacji Lynxa, dostępnych przez telnet na specjalnych kontach "gościnnych" na kilku serwerach na świecie. Po trzecie wreszcie, istnieją specjalne strony WWW - "bramki", na które możemy "wejść" dowolną przeglądarką, wpisać adres interesującej nas strony i zobaczyć, jak będzie ona wyglądała w Lynxie. Rozwiązanie to jest wprawdzie tylko namiastką "żywego", dostępnego przez telnet Lynxa (nie pozwala np. na bezpośrednie wybieranie odsyłaczy na wyświetlanej w ten sposób stronie), może być jednak traktowane jako ostateczność, gdy nie możemy skorzystać z Lynxa w inny sposób...

Adresy obydwu rodzajów usług - zarówno publicznych kont z Lynxem, jak i "tłumaczących" stron WWW - znaleźć można na stronie http://www.crl.com/~subir/lynx/public_lynx.html. Wszystkie one mają jednakże pewną wadę: otóż w znakomitej większości znajdują się na serwerach w USA, co powoduje, że np. praca z nimi przez telnet z Polski jest wyłącznie zajęciem dla ludzi o anielskiej cierpliwości - od naciśnięcia klawisza do zaobserwowania na ekranie reakcji programu na to naciśnięcie upływa kilka, a bywa że i nawet kilkanaście sekund. Do niedawna istniała publicznie dostępna instalacja Lynxa w Polsce, na warszawskim SunSITE, jednakże po niedawnym włamaniu do tego serwera wszystkie publiczne usługi dostępne przez telnet zostały tam zlikwidowane. Wobec takiej sytuacji postanowiłem zrobić specjalny prezent naszym Czytelnikom i uruchomić własne publiczne konto Lynxowe. Proszę zatem połączyć się telnetem z adresem lynx.wsp.krakow.pl i zalogować jako użytkownik "lynx" (bez hasła) - i już możecie Państwo oglądać za pomocą Lynxa dowolne strony. Ciekawe, ile spośród nich zaskoczy was (negatywnie) swoim wyglądem...

Przy okazji chciałem się też odnieść do ironicznego komentarza, którym mój redakcyjny kolega "okrasił" mój artykuł, skądinąd bez mojej wiedzy (artykuł wstępny z MI 10/97). Wbrew temu, co mogłoby z owego komentarza wynikać, Lynx nie jest bynajmniej żadną starocią - to nowoczesna, cały czas rozwijana przeglądarka, w pełni zgodna ze standardem HTML 3.2, potrafiąca szyfrować połączenia przez SSL, "ściągać" - tak jak każda przeglądarka - pliki graficzne, dźwiękowe i dowolne inne, mająca też szereg unikalnych możliwości (potrafi np. robić to samo, co tak chwalone specjalne programy typu Teleport Pro, tzn. automatycznie ściągać całe witryny na dysk). Porównanie jej do "trabanta" jest zatem zupełnie nietrafne. Pisałem zresztą wyraźnie w swoim artykule, że użytkownicy sięgają po Lynxa nie dlatego, że mają kiepski sprzęt, tylko ze świadomego wyboru. Tak się składa, że na codzień pracuję na maszynie unixowej o mocy obliczeniowej, przy której te wszystkie wspaniałe Pentiumy MMX-y są po prostu zabawkami - i używam Lynxa! Nie ja jeden zresztą - znam w polskiej sieci wiele osób będących w analogicznej sytuacji. Po co zatem ta cała gadanina o "przestarzałym oprogramowaniu lub sprzęcie"?

Wbrew temu, co usilnie starałem się uświadomić czytelnikom w moim artykule - że w Internecie są nie tylko pecety - mój kolega nadal obraca się w zaklętym kręgu "Winteli" (komputerów z procesorami Intela i oprogramowaniem Microsoftu). Gdzieś tam wprawdzie pojawiają się nazwy Atari, Amiga, Macintosh, ale traktowane znowu jako jakieś "trabanty", które pecetom nawet do pięt nie dostają... Już widzę oburzenie właścicieli tych komputerów na sugestię, jakoby maksymalną osiąganą na nich rozdzielczością było 320x200... Tymczasem rzecz nie w tym, że tryby graficzne na innych niż PC maszynach są gorsze - one są po prostu inne! Ciekawe, jak zareagowaliby "wintelowcy", gdyby jakiś zapalony webmaster - właściciel Amigi na głównej stronie popularnego serwisu umieścił adnotację: "oglądać w trybie HAM8". Zaraz posypałyby się głosy oburzenia, że przecież "pod Windowsami tego nie ma". Tymczasem użycie czegoś, co ma jakikolwiek sens tylko "pod Windowsami", zdaje się nie budzić takich sprzeciwów. A dlaczego? Choćby ta rozdzielczość 800x600 - wiele unixowych menedżerów okien rozróżnia ekran fizyczny od wirtualnego. Który z nich ma mieć taką rozdzielczość? A może to po prostu chodzi o wielkość okienka przeglądarki? No tak, na pecetach z reguły pracuje się z okienkiem przeglądarki na cały ekran - tymczasem w Unixie okienko to zwykle zajmuje tylko niewielki fragment ekranu, i do tego ma zupełnie inne proporcje - nie jest poziome, jak na PC, tylko pionowe. Czy autor strony brał to pod uwagę?

Bynajmniej nie namawiałem w moim tekście do cofnięcia się do etapu kart Hercules (znowu ten pecetocentryzm! dlaczego nie napisać "do tępych terminali"?) i czysto tekstowej prezentacji. Namawiałem tylko do tego, aby strona WWW nie tracąc nic ze swojej graficznej oprawy była czytelna także w wersji tekstowej - co, przypominam, dotyczy nie tylko Lynxa, ale także przeglądarek graficznych z wyłączonym wczytywaniem rysunków! Graficzne "bajery" nie powinny nam przysłaniać faktu, że w całym tym "interesie" pod tytułem WWW chodzi jednak przede wszystkim o informację. Prawdziwym postępem w jej przekazywaniu nie są zaś ramki i liczba kolorów, lecz możliwość podania jej w uniwersalnej, czytelnej dla każdego komputera postaci (oczywiście w rozsądnym zakresie; przecież naprawdę nie chodziło o ZX-Spectrum albo Commodore 64!), jaką jest - prawidłowo użyty - HTML. Jeszcze raz chciałem przypomnieć słowa Tima Berners-Lee, twórcy HTML-a, że to ten, kto usiłuje tworzyć stronę WWW "przywiązaną" do konkretnego sprzętu, systemu, przeglądarki - ten właśnie się cofa - do czasów sprzed WWW.

Na koniec wszystkich zainteresowanych tą tematyką chciałbym zaprosić na "firmową" stronę Lynxa, pod adresem http://lynx.browser.org/. Znaleźć tam można wiele ciekawych informacji nie tylko na temat tej przeglądarki, ale też WWW i HTML-a w ogóle.


Jarosław Rafa 1997. Tekst udostępniony na licencji Creative Commons (uznanie autorstwa - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych). Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się, co to oznacza i co możesz z tym tekstem zrobić. W razie jakichkolwiek wątpliwości licencyjnych bądź w celu uzyskania zgody na rozpowszechnianie wykraczające poza warunki licencji proszę o kontakt e-mailem: raj@ap.krakow.pl.

Wersja HTML opracowana 2.11.97.


Powrót do wykazu artykułów o Internecie Statystyka