Lata 1994-95 przyniosły powolne rozszerzanie się Internetu poza środowisko akademickie. Już w 1993 roku warszawska firma ATM oferowała w porozumieniu z NASK-iem komercyjny dostęp do Internetu; nieco później usługi komercyjne zaczął świadczyć także sam NASK. Ceny były jednakże bardzo wygórowane - 2,5 mln starych złotych miesięcznie za pojedyncze konto na serwerze internetowym z dostępem przez linię telefoniczną. W czerwcu 1994 Stanisław Tymiński uruchamia w Warszawie Maloka BBS, dzięki któremu dostęp do Internetu stał się po raz pierwszy możliwy dla osób prywatnych: koszt wynosił 480 tys. złotych miesięcznie za konto.
Poza środowiskami akademickimi, użytkowników Internetu w Polsce w owym czasie było niewielu. Firmy komercyjne były praktycznie w Internecie nieobecne - nielicznymi wyjątkami były firmy, które same zajmowały się technologiami sieciowymi (np. wspomniana już ATM czy krakowski Solidex). Korzystanie z Internetu ograniczało się głównie do wymiany e-maili i uczestnictwa w listach dyskusyjnych. Praktycznie nie istniały polskie serwisy informacyjne - wyjąwszy nielicznych entuzjastów Internetu (np. fizyków z Uniwersytetu Warszawskiego tworzących od 1993 roku "stronę macierzystą Polski" na pierwszym w Polsce serwerze WWW) właściwie nikt nie dostrzegał potrzeby publikowania informacji w sieci.
Mało kto też w ogóle wiedział, że istnieje coś takiego jak Internet, i co to właściwie jest. Nie okazywały zainteresowania tematyką Internetu liczne już w tym czasie w Polsce czasopisma komputerowe - od najpoważniejszych do najbardziej popularnych. Tematyka ta była traktowana jako nieważna, mało interesująca czy też "nieprofesjonalna". Pierwszego wyłomu w tym milczeniu dokonał dodatek komputerowy "Gazety Wyborczej" - "Komputery i Biuro", za sprawą wielkiego entuzjasty Internetu, ś.p. Andrzeja Górbiela (zginął w wypadku samochodowym 15.11.1996). Na przełomie lat 1994/1995 w "KiB" zaczęły regularnie ukazywały się teksty traktujące zarówno o samym Internecie, jak i - co może ważniejsze - wzmiankujące Internet przy okazji innych tematów (np. jako drogę dystrybucji oprogramowania). Także samo "KiB" pojawiło się w Internecie, będąc pierwszym polskim papierowym czasopismem, które miało swoje wydanie elektroniczne (ukazywało się od października 1994 na serwerze krakowskiego Cyfronetu; decyzją centrali "GW" zostało 16 kwietnia br. zlikwidowane).
We wrześniu 1995 r. w Warszawie odbyła się pierwsza konferencja "Internet w Polsce", dzięki której istnienie Internetu i jego możliwości zostały szerzej dostrzeżone przez opinię publiczną, a zwłaszcza środowiska komercyjne. W tym czasie w Polsce było już (a może dopiero?) około 10 providerów Internetu, z czego znakomita większość w Warszawie. Wszyscy ci providerzy byli jednak wciąż przyłączeni do jednego "hurtownika" - NASK-u, pozostającego jedynym operatorem sieci szkieletowej w Polsce.
Na przełomie 1995 i 1996 r. wybuchła słynna "sprawa cennika NASK-u": zamiast - jak dotychczas - od szybkości łącza, którym abonent przyłączony był do sieci, NASK uzależnił wysokość opłat od liczby przesłanych od i do abonenta megabajtów danych. Według nowego cennika koszty korzystania z Internetu nie tylko wzrosłyby od kilku do kilkudziesięciu razy, ale stałyby się po prostu nieprzewidywalne - abonent płaciłby bowiem np. za otrzymane e-maile czy za to, że ktoś korzysta z jego serwera WWW.
Odpowiedzią na nowy cennik NASK-u była wielka akcja protestacyjna, zorganizowana pod hasłem "Walka o polski Internet", jako że protestujący twierdzili - nie bez kozery - że wprowadzenie takich zasad płacenia za dostęp do Internetu spowoduje upadek wszelkich polskich serwisów WWW i drastyczne ograniczenie korzystania z sieci w ogóle. Sprawą zainteresowały się władze państwowe: po serii interpelacji w Sejmie, kontroli zarządzonej przez KBN itp., NASK częściowo wycofał się ze swoich propozycji. Akcja "Walka o polski Internet" zakończyła się 1.04.1996, wraz z ogłoszeniem przez NASK nowego, skorygowanego cennika, cała sprawa stała się jednak ogromnym bodźcem dla polskich providerów do przynajmniej częściowego uniezależnienia się od monopolu NASK-u. Niektórzy providerzy zdołali uzyskać własne łącza do światowego Internetu, nie korzystające z pośrednictwa NASK-u; inni zwrócili się w stronę TPSA, która właśnie wtedy zaczęła wchodzić na rynek internetowy.
W czerwcu 1996 r. TPSA uruchamia dostęp do Internetu za pośrednictwem znanego obecnie wszystkim numeru 0-202122. Równocześnie zaczyna świadczyć usługi dostępu do Internetu łączami stałymi, po cenach znacznie niższych niż żądane przez NASK. Internet w coraz większym wymiarze jest dostrzegany przez media, początkowo w wymiarze sensacyjnym (hackerzy, pornografia, serwery faszystowskie), jednak z czasem "normalnieje" i zaczyna przez samych dziennikarzy być traktowany jako narzędzie pracy i źródło informacji. Lawinowo rośnie liczba użytkowników sieci, zwłaszcza po uruchomieniu przez Polbox (grudzień 1996) pierwszego serwera darmowych kont pocztowych. Do Internetu podłącza się coraz więcej firm, pojawia się w nim coraz więcej serwisów informacyjnych. I w ten sposób właściwie dochodzimy do stanu obecnego.
Liczba komputerów podłączonych do Internetu (tzw. hostów) w Polsce na początku czerwca br. wynosiła ok. 160 tysięcy (wg RIPE Hostcount). Przyjmując zwyczajowy przelicznik 10 użytkowników na host (choć aktualność tego przelicznika bywa już coraz częściej kwestionowana) otrzymujemy liczbę ok. 1,6 miliona użytkowników Internetu w Polsce. Inne szacunki, oparte na przeprowadzanych w ubiegłym roku ankietach, mówią nawet o 2,5 miliona użytkowników, ale z drugiej strony można się spotkać także z opracowaniami, szacującymi tę liczbę na 700-800 tysięcy.
Czy to dużo, czy mało? Czy możemy mówić o powszechnym dostępie do Internetu w Polsce? Podana powyżej liczba 160 tysięcy hostów daje w przeliczeniu na liczbę ludności ok. 4 komputery podłączone do Internetu na 1000 mieszkańców. Jak to wygląda na tle Europy? Europa jest w tym zakresie bardzo zróżnicowana, niemnie jednak jesteśmy raczej w "ogonie" stawki - w najbardziej rozwiniętych krajach europejskich wskaźnik ten wynosi od 5 dla Włoch do prawie 97 dla Finlandii. Przeciętna dla 15 najbardziej rozwiniętych krajów Europy wynosi ok. 33, dla całej Europy - ok. 17 (nie uwzględniono w tym obliczeniu krajów o ludności poniżej 1 mln mieszk.). Z tego punktu widzenia daleko nam jeszcze do powszechności Internetu.
Z drugiej strony, warto rozważyć, jak wysokie jest w społeczeństwie zainteresowanie korzystaniem z Sieci. Oczywistą sprawą jest, że (jak na razie) niezbędny dla dostępu do Internetu jest komputer. Szacuje się, że komputer posiada zaledwie ok. 8% polskich gospodarstw domowych, przy czym w większości tych domów z komputera korzysta tylko jedna osoba. Podawana powyżej liczba 1,6 miliona użytkowników Sieci to ok. 4% ludności Polski - tak więc na tym tle stanowi to całkiem niezły wynik. Oczywiście liczby te nie są bezpośrednio porównywalne, jako że wiele osób korzysta z Internetu w pracy (czy np. studenci - na uczelni). Liczba osób posiadających w domu komputer stanowi jednak dość dobry wskaźnik odniesienia, gdyż można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że osoba zainteresowana nowoczesnymi technikami informacyjnymi, takimi jak Internet, będzie posiadać w domu komputer, nawet jeśli nie korzysta za jego pomocą z Sieci (np. z powodów finansowych, albo z braku telefonu).
Przejdźmy zatem do barier ograniczających rozwój Internetu w Polsce. Problem ten rozważyć trzeba w kilku płaszczyznach: zarówno technicznej, jak i prawnej czy społecznej. Przeanalizujmy najpierw kwestie techniczne.
Jak ogólnie wiadomo, podstawowymi dwiema metodami dostępu do Internetu nie tylko w Polsce, ale w większości krajów świata, jest dostęp poprzez komutowaną sieć telefoniczną oraz przez łącza dzierżawione. Z pierwszej metody korzystają zazwyczaj użytkownicy prywatni, z drugiego firmy i instytucje (choć oczywiście nie jest to reguła absolutna). Istniejący numer dostępowy TPSA 0-202122 umożliwia dostęp do Internetu z każdego telefonu w Polsce. Za pośrednictwem tego numeru korzysta z Internetu - według różnych szacunków - od 25% do 60% polskich Internautów. Możliwość połączenia przez własne numery dostępowe oferują także dostawcy prywatni. Zapewnia to większą niezawodność połączenia (z numerem 0-202122 w okolicach większych miast często trudno się połączyć).
Zatem każdy, kto ma telefon, może teoretycznie mieć dostęp do Internetu. Dostępność samego telefonu w Polsce pozostawia jednak wciąż wiele do życzenia. Na 100 mieszkańców przypada u nas 19,43 telefonów. Z wynikiem takim plasujemy się na ósmym od końca miejscu w Europie, wyprzedzając jedynie takie państwa, jak Ukrainę, Rosję, Macedonię, Mołdawię, Rumunię, Bośnię-Hercegowinę i Albanię. W krajach Europy zachodniej przeciętna liczba telefonów na 100 mieszkańców wynosi ok. 52; w USA 64,26 (dane Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej z 1998 r.). Przy tym infrastruktura telefoniczna w Polsce rozwinięta jest nierówno. Gęstość sieci telefonicznej w Polsce jest większa w miastach (niekoniecznie dużych: w mniejszych miastach, w których działają lokalni operatorzy telefoniczni, stopień nasycenia telefonami bywa wyższy niż w dużych). Dużo gorzej sytuacja wygląda na terenach wiejskich. W okolice, gdzie słabo rozwinięta jest telefonia stacjonarna, nierzadko dociera sygnał sieci komórkowych, istnieje więc możliwość wykorzystania ich do łączności z Internetem, choć wiąże się to ze znacznie wyższymi kosztami (ale tę kwestię na razie pomijamy).
Podobnie ma się sprawa w odniesieniu do łączy dzierżawionych, z tym że występują tu jeszcze większe różnice w ich dostępności. Łącze dzierżawione najłatwiej uzyskać w dużym mieście, w mniejszych miastach mogą być z tym problemy, natomiast poza miastem jest to praktycznie niemożliwe, gdyż infrastruktury tej po prostu nie ma. Występuje też problem długości łącza. Abonenci wykupujący łącza dzierżawione podłączają zazwyczaj do Internetu całe sieci lokalne, stąd też interesuje ich szybkość transmisji wyższa niż "typowe" 33600 bps. Duże szybkości transmisji dają się jednak uzyskać jedynie na stosunkowo krótkich łączach (do ok. 5 km długości kabla - nie jest to odległość w linii prostej!). Większość dostawców Internetu w dużych miastach zgromadzonych jest jednak w pobliżu centrum miasta (co wynika z kolei z możliwości dostępu do węzła sieci szkieletowej), stąd też firmy położone na peryferiach miasta mogą być skazane na korzystanie jedynie z łączy o niskiej przepustowości.
Problem braku możliwości skorzystania z łącza dzierżawionego niektórzy dostawcy Internetu próbują rozwiązywać oferując klientom możliwość dostępu poprzez łącza radiowe bądź nawet satelitarne (system VSAT), technologie te jednak - zwłaszcza w tym ostatnim przypadku - są dosyć drogie.
Koncesji wymaga również świadczenie usług teleinformatycznych. Dość łatwo (i tanio) można wprawdzie uzyskać koncesję na usługi dostępu do Internetu, jednak z zastrzeżeniem, iż usługi te będą świadczone wyłącznie za pośrednictwem łączy TPSA. Koncesja na transmisję danych za pomocą własnych łączy kosztuje już znacznie drożej - w przypadku koncesji na obszar całego kraju jest to 870 tys. Euro. Dodatkowym niezbędnym do uzyskania dokumentem jest w tym przypadku zezwolenie na zakładanie sieci telekomunikacyjnych, którego koszt jest wprawdzie niewielki, niemniej jednak jest to dodatkowa formalność. Mimo deklaracji ze strony Ministerstwa Łączności, że nie stawia ono żadnych barier w wydawaniu koncesji, w istocie wydawanie niektórych koncesji jest wstrzymywane - MŁ wstrzymuje na przykład wydawanie koncesji na transmisję danych dla telewizji kablowych, motywując to tym iż "czym innym są usługi telewizji kablowej, a czym innym transmisja danych" i że problem ten (jaki problem?) trzeba rozwiązać systemowo.
Przeszkodą w budowie sieci przez operatorów posiadających koncesje jest też fakt, że właścicielami znajdującej się w ziemi kanalizacji teletechnicznej nie są gminy, lecz TPSA. Ta zaś nie chce wpuścić do swoich kanałów kabli innych operatorów, którzy mogliby stanowić dla niej potencjalną konkurencję. Zmusza to operatorów do rozkopywania terenów i układania swojej własnej kanalizacji, co nie w każdym terenie jest wykonalne, a poza tym wiąże się z utrudnieniami wynikającymi z formalności budowlanych.
Na grudzień bieżącego roku planowane jest uchwalenie przez Sejm nowego prawa telekomunikacyjnego, w którym szereg ograniczeń dotyczących usług teleinformatycznych ma być zniesionych. Świadczenie usług dostępu do Internetu nie będzie wymagało koncesji, a jedynie (bezpłatnej) rejestracji podmiotu świadczącego takie usługi. Zezwolenie na budowę sieci telekomunikacyjnych wymagane będzie tylko wtedy, gdy zasięg sieci przekracza obszar gminy. Nadal natomiast stosunkowo wolno postępować będzie liberalizacja rynku "podstawowych" usług telefonicznych.
W stosunku do połączeń komutowanych dość tanie są - oczywiście na skalę firmy, a nie prywatnego użytkownika - łącza dzierżawione; przykładowo najbardziej powszechnie dostępny provider - TPSA - za dostęp do Internetu łączem dzierżawionym 33600 bps pobiera 800 zł netto miesięcznie. I tu znowu sytuacja lepsza jest w dużych miastach, gdzie funkcjonuje po kilka, czy kilkanaście firm oferujących usługi internetowe - dzięki konkurencji łącza dzierżawione oferowane są po cenach nawet kilkakrotnie niższych od cen TPSA (np. 250 zł). W mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma żadnego prywatnego providera (lub jest np. jeden) abonent zazwyczaj nie ma wyboru - skazany jest na korzystanie z łączy TPSA. Zmuszone do korzystania z TPSA mogą być także firmy położone na obrzeżach dużych miast, z uwagi na wspomniany wcześniej problem długości łącza.
Ze względu na wysokie koszty dostępu do Internetu drogą klasyczną abonenci prywatni cały czas poszukują alternatywnych sposobów dostępu. Szereg dostawców Internetu działających w regionach, gdzie funkcjonują konkurencyjni dla TPSA operatorzy telefoniczni, wprowadziło we współpracy z tymi operatorami usługę dostępu do Internetu na zasadzie call-back (oddzwaniania), pozwalającą zredukować - nawet o połowę - koszty połączenia telefonicznego. Inną potencjalną możliwością zredukowania kosztów połączenia jest skorzystanie z oferowanej przez TPSA usługi CENTREX, w ramach której za wszystkie połączenia telefoniczne w obrębie ustalonej grupy numerów, przyłączonych do jednej centrali, płaci się zryczałtowaną miesięczną kwotę 15 zł. Usługa przeznaczona jest w założeniu dla np. połączeń między różnymi oddziałami jednej firmy, niemniej jednak kilku providerów Internetu wykorzystało ją do taniego udostępniania Internetu swoim klientom (w wariancie stosowanym przez polskich providerów skorzystanie z CENTREX-u wymaga jednak posiadania do połączeń z Internetem dodatkowej linii telefonicznej, co nie zawsze jest możliwe do uzyskania).
Z myślą o zminimalizowaniu kosztów dostępu do Internetu rozwija się też ruch amatorskich sieci komputerowych. Idea takiej sieci polega na zbudowaniu przez grupę sąsiadów sieci LAN obejmującej jeden lub kilka budynków, a następnie podłączeniu jej łączem dzierżawionym do Internetu. Koszt łącza rozkładając się na kilka bądź kilkanaście osób daje stosunkowo niewysoką sumę; w większości takich sieci miesięczny koszt eksploatacji kształtuje się na poziomie kilkudziesięciu złotych.
Od blisko dwu lat duże nadzieje odnośnie możliwości tańszego dostępu do Internetu pokłada się w sieciach telewizji kablowych. Rozwój sytuacji w tym zakresie jest bardzo powolny: jak dotąd w Polsce funkcjonuje jedynie pięć stosunkowo niewielkich instalacji tego typu (TNS w Lesznie, TV RETSAT1 w Łodzi, TV Koma w Poznaniu, TV SatKabel w Wałbrzychu i AsterCity w Warszawie). Próby z udostępnianiem Internetu "przez kabel" podejmują na ogół niewielkie lokalne "kablówki"; duże firmy, jak np. Polska Telewizja Kablowa, ociągają się z wprowadzeniem tego typu usług, gdyż - jak twierdzą - rynek na nie jest wciąż jeszcze zbyt mały i uruchomienie takiej usługi nie byłoby dla firmy opłacalne. Stanowisko takie wydaje się być nie do końca słuszne, gdyż trudno oczekiwać dużego popytu na usługę, której nie ma - trzeba by ją jednak najpierw uruchomić...
Jeszcze inną "jaskółką" tańszego dostępu do Internetu może być lansowany od niedawna przez firmę Ericsson system HiS (Home Internet Solution). Po zainstalowaniu specjalnych urządzeń w centrali telefonicznej oraz w domu abonenta, dotychczasowa linia telefoniczna, zachowując w pełni możliwość normalnego korzystania z telefonu, zaczyna równocześnie spełniać rolę stałego łącza do Internetu, aktywnego cały czas, niezależnie od tego, czy słuchawka telefonu jest w danym momencie podniesiona, czy odłożona. Nie jest jeszcze jasne, czy i w jakim zakresie TPSA i inni operatorzy telefoniczni zdecydują się na wdrożenie HiS-a (aczkolwiek obecnie realizowane są przez TPSA instalacje próbne) i ile usługa ta będzie kosztować.
Niestety, wszelkie rozwiązania takie jak sieci amatorskie, telewizja kablowa czy HiS dają się zastosować jedynie w miastach; jak dotąd nie widać żadnego dobrego rozwiązania problemu dostępności Internetu na terenach wiejskich.
Internet jest przede wszystkim narzędziem komunikacji: sprawnego przekazywania informacji i łatwego do nich dostępu. Wydaje się, że co do tego panuje w społeczeństwie znaczne niezrozumienie. Spora część użytkowników prywatnych traktuje Internet głównie - jeśli nie wyłącznie - jako narzędzie rozrywki. Duży udział w tym podejściu ma młodzież, stanowiąca sporą część użytkowników Internetu, która zazwyczaj podchodzi do Sieci w sposób bardzo entuzjastyczny, ale zarazem bardzo powierzchowny. Podobnie powierzchowne jest podejście do Internetu większości firm: posiadanie witryny WWW swojej firmy stało się bardzo modne, w związku z czym niemal każdy stara się taką witrynę sobie założyć. Jednak z reguły już po jej utworzeniu jest ona traktowana jak przysłowiowe "piąte koło u wozu". Nagminnym zjawiskiem są witryny od dawna nie aktualizowane, zawierające przestarzałe informacje (o ile w ogóle są tam jakieś informacje: innym często spotykanym rodzajem witryn są bowiem witryny nie zawierające w ogóle żadnych informacji lub zawierające je w bardzo skromnej ilości, a na witrynie dominują materiały promocyjno-reklamowe). Adresy e-mailowe wielu firm są "martwe": na wysyłane tam listy nikt nie odpowiada, a prawdopodobnie nawet ich nie czyta. Na taki serwis internetowy szkoda po prostu wydawać pieniędzy, gdyż nie przynosi on żadnych korzyści nikomu: jeżeli firma chce być obecna w Internecie, to trzeba to robić albo dobrze, albo wcale.
W społeczeństwie wciąż znikome jest zrozumienie znaczenia informacji i narzędzi do jej przetwarzania - takich jak Internet. Choć słowo "Internet" słyszał prawie każdy - np. z prasy czy telewizji - niewiele osób zdaje sobie sprawę, jakie tak naprawdę mogą być jego możliwości w zwykłym codziennym życiu. Tymczasem już dziś istnieje w polskim Internecie szereg serwisów dostarczających przydatne informacje, które są niedostępne lub trudno dostępne inną drogą (bardzo istotną zaletą Internetu jest łatwość dostępu do informacji i komunikowania się za jego pośrednictwem). Serwisy te powstają jednak bardzo wolno i wciąż stanowią odizolowane "wyspy" informacji, nie "pokrywające" całości potrzeb. Jeżeli potrzebuję jakiejkolwiek informacji na jakiś temat dotyczący życia w kraju, w regionie, w mieście, to prawdopodobieństwo, że poszukiwaną informację znajdę w Internecie, jest wciąż jeszcze niewielkie - taką sytuację można uważać za szczęśliwy traf. Zachodzi swoisty efekt błędnego koła: firmy, instytucje nie mają motywacji do tworzenia dobrych, przydatnych serwisów internetowych, gdyż potencjalnych odbiorców tych serwisów - czyli użytkowników Sieci - jest zbyt niewielu. Liczba użytkowników wzrasta zaś wolniej, niż byśmy chcieli, między innymi dlatego, że Internet nie jest postrzegany jako pożyteczny w życiu.
Wydaje mi się, że rozwiązaniem tego problemu jest przede wszystkim edukowanie społeczeństwa, jakie korzyści - niekoniecznie materialne - można osiągnąć dzięki Internetowi. Edukowanie nie tylko poprzez szkołę, z czym najczęściej się to słowo kojarzy, ale przez różnego rodzaju działania publiczne, np. konferencje (takie jak np. tarnowska konferencja "Miasta w Internecie"), demonstracje zastosowań itp. Szczególnie wskazane byłoby wsparcie w tego typu inicjatywach ze strony władz samorządowych.
Z drugiej strony, trzeba ze wszelkich sił wspierać tworzenie serwisów internetowych np. miejskich czy gminnych - ale faktycznie zawierających informacje przydatne dla mieszkańców, a nie mających charakter folderu promocyjnego! - nawet jeżeli początkowo wydawałoby się to działaniem "w pustkę". Moim zdaniem to błędne koło można przerwać tylko od tej strony: popyt na korzystanie z Internetu nie powstanie, jeżeli nie "zainwestujemy" w ten Internet atrakcyjnej zawartości treściowej. Jeżeli przysłowiowy Kowalski będzie wiedział, że przez Internet dowie się wszystkiego o tym, w jaki sposób załatwia się konkretną sprawę w urzędzie miasta, w którym pokoju i jakie potrzebne są do tego dokumenty, jeżeli będzie mógł natychmiast odszukać najbliższy warsztat samochodowy bądź znaleźć w mieście sklep z artykułami dla wędkarzy, jeżeli będzie wiedział, czy w miejscowości, do której wybiera się na weekend są jeszcze wolne miejsca noclegowe, i będzie mógł od razu przez Internet dokonać rezerwacji - i jeżeli obecnośc tego typu serwisów w Internecie będzie normą - wówczas ów Kowalski w znacznie większym stopniu zainteresuje się korzystaniem z Sieci. Niemałą rolę do spełnienia zdaje się tu mieć też upowszechnienie urządzeń typu WebTV, pozwalających na korzystanie z Internetu bez komputera, za pomocą zwykłego telewizora, w nieco podobny sposób jak korzysta się z telegazety. Wiele osób wciąż jeszcze odczuwa obawę lub niechęć w stosunku do komputera; tego typu urządzenia pozwoliłyby im korzystać z dobrodziejstw Sieci bez pośrednictwa nielubianej maszyny. Warto też - wzorem krajów zachodnich - upowszechniać możliwości bezpłatnego korzystania z zasobów informacyjnych Internetu np. w bibliotekach publicznych, czy za pomocą ustawionych w ogólnie dostępnych miejscach tzw. "kiosków informacyjnych", tu jednak rzecz jasna niezbędne byłyby określone inwestycje finansowe ze strony miasta czy gminy.
Patrząc na doświadczenia światowe, w rozwoju Internetu możnaby wyróżnić cztery etapy. Pierwszą fazę - fazę zastosowań wyłącznie akademickich - mamy już w Polsce za sobą. Powoli opada też fala traktowania Sieci jako rozrywki: choć oczywiście zastosowania te zawsze będą obecne, nie powinny jednak dominować. Obecnie polski Internet wchodzi w etap zastosowań biznesowych: coraz więcej mówi się o sklepach internetowych, elektronicznym marketingu i reklamie, choć ciągle więcej się w tym zakresie mówi niż robi w praktyce. Ostatnia faza - faza wykorzystania Internetu jako powszechnego medium komunikacyjnego w społeczeństwie - jeszcze przed nami. Oby udało się ją osiągnąć możliwie prędko.
Powrót do wykazu artykułów o Internecie | Statystyka |